Trzeba przyznać, że za naszą południową granicą zaczyna się dziać wiele dobrego.
Zawody "Czechman", czyli 1/2 Ironman Czechman Triathlon weszły w skład rozgrywanego pucharu triathlonowego.
Pełny wybór startów u Czechów znajdziesz tutaj.
W stosunku do ubiegłego roku wiele się zmieniło.
I przesunięcie godziny startu z 11:00 na 12:00 jest najmniejszą zmianą.
Przede wszystkim było bardzo gorąco!
Tak gorąco, że temperatura wody "ocierała się" o nakaz pływania bez pianek!
1. Pływanie.
Czysta woda, duże ryby i ławice rybek;
opłynięcie półwyspu było dodatkową atrakcją.
Trasa "na piątkę"!
2. Jazda na rowerze.
Ponieważ okolice Wrocławia posiadają asfalt w jakości odcinków specjalnych Paryż-Roubaix, to to co zaproponował organizator Czechmana jawi mi się jako wyścig po pasie startowym. Polsce niepotrzebne są autostrady - wystarczy czeska jakość dróg.
I nawet ok. 1 km drobnej kostki dodawało raczej uroku trasie niż stanowiło przeszkodę.
Sama trasa prawie płaska, kilka podjazdów na wiadukty i w części końcowej ledwie dwie górki (na dużej tarczy dawało się radę).
No i pętla miała 45 km, co moim zdaniem jest o wiele przyjemniejsze niż 30 km.
3. Bieg.
Najsłabsza część zawodów i nie chodzi mi o przygotowanie fizyczne zawodników, ale logistykę organizacyjną.
Niestety zdarzały się pomyłki.
No i ten upał! Ponad 30 stopni!
10% uczestników wycofało się z zawodów!
To dużo.
Reszta jak najbardziej zasłużyła na miano "człowieka z żelaza".
Nie udało mi się osiągnąć zamierzonego celu: uzyskać wynik poniżej 5 godzin.
5:04, budzi moją złość i pragnienie zemsty.
Natomiast osiągnąłem cele "miejscowe":
- chciałem być w pierwszej setce - byłem (85);
- chciałem być w pierwszej dwudziestce w kategorii - byłem (9).
Nie popełniłem błędu w przygotowaniach, nie popełniłem błędu podczas zawodów - pogoda dorzuciła swoje 5 minut.
Cóż, bywa i tak.
Duże brawa dla Renaty Gawędy, która w swojej kategorii wiekowej wywalczyła PIERWSZE miejsce!
Miejsca zajęte przez członków ST IM 2010 i Polaków:
Mimo trasy biegowej zawody w pięciostopniowej skali zasługują na "5", a organizatora Tomasza Petra należy pochwalić za wysiłek w zmianie tras, które okazały się o wiele lepsze niż w zeszłym roku.
Jeśli od kogoś się uczyć, to od nich.
Jeśli startować, to u nich.
Jest mi trochę przykro pisać te słowa, ale niestety tak wygląda nasza rzeczywistość i parę chlubnych wyjątków nie zmienia tego.
Dlatego popieramy rodzime starania i... hajda do Borówna w pierwszy w'end września!
***
Pozostałe zdjęcia (autor: Katarzyna Lipiec-Sidor) znajdziesz tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz