ogrom wiedzy za darmo, ale dorzuć się na kawę



wtorek, 29 kwietnia 2014

Open water, czyli wody otwarte

Zbliża się maj, nadchodzi sezon startowy, pora wejść do wody.
Do tzw. "wody otwartej", czyli nie-basenu.

Przeszkodą jest jedno: temperatura wody.



Potrzeba nakazuje wczesne pływanie w wodach otwartych, ukryte lęki podpowiadają, by poczekać aż się woda ogrzeje. Tylko kiedy, w takim razie, będzie czas by "wpływać" się w piankę?
Wystarczy zimna wiosna i woda nie nagrzeje się nawet na pierwszy start!
Jest to wielce prawdopodobne, bo pierwsze starty triathlonowe zaczynają się już w maju.

Co w takim razie należy zrobić i jak się przygotować do wczesnego wejścia do wody?
Bo właśnie teraz jest ten czas, czas wejścia do wody otwartej.

Należy się odpowiednio przygotować i zaadaptować organizm do niskich temperatur.
Jest to takie same działanie jak adaptacja treningowa podnosząca wydolność organizmu i pozwalająca osiągać coraz lepsze wyniki.

A więc zaczynamy!

Po pierwsze należy sobie uświadomić, że samo wejście do wody będzie miało charakter hartujący ciało.
I tak należy postępować przygotowując się do sezonu wód otwartych.
Hartować się.

Zimne natryski pod prysznicem pod koniec kąpieli nie tylko przyniosą wspaniały skutek regeneracyjny, ale także hartujący.
Posiadacze wanien, balii, beczek mają jeszcze lepiej, bo mogą dodawać do kąpieli kostki lodu dodatkowo obniżając temperaturę, co będzie skutkowało jeszcze lepszym przygotowaniem termicznym.
Pozwoli takie postępowanie dobrze przygotować się do wejścia do zbiornika z wodą o niskiej temperaturze.

"Sesje zimna" należy wprowadzać stopniowo i ich czas wydłużać.

Na szczęście w sezonie temperatura wody w zbiornikach i rzekach dość szybko się podniesie, a my już przyzwyczajeni do niższej nie będziemy cierpieć z tego powodu i trząść się podczas jazdy na rowerze niepotrzebnie intensyfikując jazdę celem rozgrzania się. Stąd działania adaptacyjne do zimnej wody nie muszą być prowadzone przez cały sezon.
No i jeszcze życie ułatwi nam pianka.




Po drugie: należy przygotować odpowiedni sprzęt do pływania, czyli:

  • piankę do pływania
  • dwa czepki, z czego jeden dobrze by był neoprenowym
  • można mieć skarpety neoprenowe
  • można mieć i rękawice (choć nie polecam bo dramatycznie ograniczają czucie wody; skarpety/botki - też, ale w znacznie mniejszym stopniu)
  • ubiór pod piankę (jakakolwiek inna cienka warstwa ubrania, która będzie stanowiła dodatkową warstwę izolacyjną)


Po trzecie: przygotowanie przed wejściem do wody.

Obejmuje ono krótką rozgrzewkę.
Po niej niektórzy stosują następujący przepis na późniejsze pływanie:

  • wejść do wody w kąpielówkach,
  • zanurzyć się,
  • przepłynąć kilka metrów,
  • wyjść, 
  • wytrzeć się do sucha (bardzo ważne!) i dodatkowo rozgrzać ciepłym płynem
  • ubrać do pływania,
  • wejść jeszcze raz i pływać!

Innym sposobem , który kiedyś mi pokazano i z powodzeniem stosuję, jest zalewanie pianki ciepłą wodą z termosu.
Jak wiadomo pianki do pływania są piankami mokrymi. Muszą "złapać" wodę i ją ogrzać od ciała. Dopiero wtedy jest ciepło.
By uniknąć wpływania zimnej wody podczas zakładania zalewa się piankę wodą ciepłą.
Zakładam nogawki i wlewam do nich po kubku ciepłej wody. Tak samo postępują z rękawami. Potem tylko kubek ciepłej wody na pierś i plecy i... gotowe.
Pianka już ma wodę w środku i co najważniejsze: ma ją ogrzaną!


Po czwarte: wchodzenie do wody.

Po wejściu do mniej więcej pasa, ze względu na naczynia włosowate i termoreceptory, należy zanurzyć ręce w wodzie, obmyć/ochlapać twarz, przykucnąć, by zalać zamek zapinający piankę (zawsze, ale to zawsze zimna woda tamtędy wpływa, nie cierpię tej chwili!) i...
przykucnąć tak, by w całości znaleźć się pod wodą.
To jest duży szok dla organizmu.
Może pojawić się uczucie ściśnięcia klatki piersiowej i niemożności złapania oddechu.
Po chwili minie i lepiej by taki atak "małej paniki" nastąpił gdy jesteśmy blisko brzegu na płytkiej wodzie, niż towarzyszył nam już w czasie pływania.

Unika się dzięki temu nerwowego machania rękoma, co ma niewiele wspólnego z pływaniem, celem szybkiego rozgrzania. Efekt jest taki, że dość szybko pojawia się zadyszka, brak powietrza i... trzeba się zatrzymać, by złapać oddech i odpocząć.
A wystarczyło wchodzić parę sekund dłużej.



Po piąte: po pływaniu.

Jeśli trzęsiesz się po wyjściu z wody, to dobrze!
Trzeba teraz zapewnić sobie:

  • szybkie zrzucenie mokrych rzeczy
  • wytarcie się do sucha
  • założenie suchych i ciepłych rzeczy
  • wypicie ciepłej herbaty, kawy, kakao
  • posiadacze samochodu powinni włączyć ogrzewanie w samochodzie


I to wszystko co musisz wiedzieć.
Do zobaczenia w wodzie!
Może już nawet dzisiaj, czyli jeszcze w kwietniu :)

p.s.
Tak to wyglądało parę lat temu

środa, 9 kwietnia 2014

Baton energetyczny na rower - gryczany!

Sezon rowerowy rozpoczął się na dobre i jak zawsze o tej porze otrzymuję wiele pytań "co jeść na rowerze?".

Oprócz tego, że na treningach polecam tzw. "prawdziwe jedzenie", to wiem, że czasami potrzebny jest skondensowany rzut energii; st ad potrzeba sięgania po różnego rodzaju batony energetyczne.

A te, wiadomo, są... jakie są.
Czasami smaczne, czasami mniej; czasami działają na nas lepiej, czasami słabiej; czasami czytanie etykiety przeraża, a czasami w ogóle jej nie czytamy.

Rozwiązaniem jest poświęcenie kilkunastu minut w tygodniu i przygotowanie sobie paru smacznych kęsów.

Sprawdzi się taki produkt nie tylko podczas treningów rowerowych, ale także jako przekąska okołotreningowa dla wszystkich dyscyplin sportu, a także podczas wycieczek, wypraw, etc.


Ciekawą propozycję przedstawił mój kolega-triathlonista (jeszcze in spe) Ramunas.
Człowiek o rozsądnych i ostrożnych zapatrywaniach na dzisiejszą przechemicyzowaną produkcję żywności, i dbający bardzo o jakość pokarmów i własnej diety.


Dlatego zaproponowany dzisiaj przepis nazwę:
  • Baton gryczany Ramunasa




A oto co proponuje:

"Wszystko zaczęło się latem od szukania w internecie jak samemu zrobić coś do jedzenia na trening biegowy i z przepisów które znalazłem najbardziej do gustu przypadł mi ten: http://im226.blogspot.com/2011/06/baton-energetyczny-zrob-to-sam.html  :)
Więc dla Trenera to nie bedzie nic nowego :)
(zawsze miło dowiedzieć się czegoś nowego, zobaczyć jak innym udaje się przyrządzanie własnych potraw, tu: batonów oraz mile mnie to łechce, gdy mogę być inspiracją dla innych, wszak większość życia poświęcam na to, co prawda w "dziale sportowym", ale "dział kulinarny" nadciąga wielkimi krokami)
Po prostu płatki owsiane zastąpiłem płatkami gryczanymi.


Mogę tylko dodać że:
  • Siemię lniane - zawsze mielę w młynku do kawy (inaczej wszystko przelatuje przez przewód pokarmowy); Nie należy kupować w żaden sposób zmielonego lnu, ponieważ po 15 minutach utlenia się.
(problemem jest też cyjanowodór z niesparzonych wrzątkiem, dalsze informacje na temat siemienia lnianego można sobie wygrzebać w internecie)

Dodaję też karob ( w proszku lub w melasie, ten w melasie świetnie zastępuje słodycz miodu lub ksylitolu; cukru białego, ani brązowego nie używam, a ten w proszku wymaga słodzenia) ma bardzo dużo magnezu i fosforu.


Jak mam, dodaję sezam niełuskany (też mielony przed użyciem w młynku) ma dużo większe wartości niż łuskany.

Skład zawsze zależy od tego co mam w szafkach, i ścisłą recepturą za bardzo się nie przejmuję :)


Po wyciągnięciu z piekarnika:




Gotowe do drogi (najlepiej podczas jazdy sprawdziło się zawinięcie w papier do pieczenia niż w chusteczkę):





Skład (tych konkretnie):


  • Płatki grzyczane ~ 150 g
  • Gryka ekspandowana ~ 50gr
  • Amarantus ekspandowany ~ 15gr
  • Banan - 1szt.
  • Namoczone daktyle ~ 150-200 gr
  • Namoczone mango ~ 100-150 gr
  • Zmielone migdaly ~ 2 łyżki
  • Mielone siemię lniane ~ 3-4 łyżki
  • Mielony sezam niełuskany ~ 2 łyżki
  • Karob w proszku - 1 łyżka
  • Miód gryczany - 2 łyżki

Składniki zostały zapieczone w piekarniku w temperaturze 170 stopni przez ok. 15-20 min".


A mi nie pozostaje nic innego jak tylko życzyć smacznego i liczyć na Wasze udane wypieki.

Czy na najbliższym długim treningu rowerowym zaistnieje "giełda wymiany batonów"?

A może krótka przerwa i konkurs degustacyjny: "czyje smaczniejsze"?
A może ktoś przygotuje  poczęstuje innych i tym zachęci ich do robienia własnych batonów?

Jak to mówią: czas pokaże.


podobało się, skorzystałeś? postaw kawę autorowi