ogrom wiedzy za darmo, ale dorzuć się na kawę



czwartek, 29 listopada 2012

Blogowanie

28 sierpnia 2007 roku, czyli ponad 5 lat temu, opublikowałem tekst-odezwę, od której zaczęła się moda i prężny rozwój triathlonu w Polsce.
Najpierw powolnie, z grupą fascynatów pod hasłem "Projekt IM 2010" ruszyliśmy po wielką przygodę, a z każdym kolejnym rokiem nasz przykład przyciągał coraz szersze rzesze amatorów sportu i miłośników ruchu. Dynamicznie wzrastała frekwencja na zawodach triathlonowych. Ba, samych zawodów zaczęto organizować coraz więcej. Niegdyś kilka, a teraz... 
Wystarczy popatrzeć na kalendarz imprez w 2013 roku.

Zawody triathlonowe organizowane przez WTC pod nazwą Ironman już nie są egzotyczną wyprawą, nie są niebosiężnym, nie do zdobycia szczytem, a Polak na tych zawodach nie jest kuriozalnym przybyszem "skądś".
Coraz więcej Ironmanów w Polsce, coraz więcej ironów, coraz więcej triathlonistów.

I dobrze!
Nareszcie!


Jeszcze tylko do pełni szczęścia brakuje:
  • najpierw zagoszczenia w Polsce zawodów spod patronatu WTC - najpewniej 70.3, czyli tzw. połówki, wyścigu na 113 km (1,9 + 90 + 21,1)
  • potem samych zawodów IM (3,8 + 180 + 42,2)

Moim zdaniem jest to możliwe.
Byleby tylko organizator uwierzył, że będzie mógł podjąć takie starania i je podejmie,
byleby tylko WTC zobaczyło potencjał w Polsce,
i najważniejsze: byleby lokalni włodarze nie bali się zamknąć głównych dróg na wyścig kolarski.
Tak naprawdę to ostatnie zastrzeżenie budzi moje największe obawy co do realności zawodów WTC w Polsce.
Większość organizatorów nawet nie próbuje przeforsować możliwości zamknięcia drogi krajowej, bo będzie krzyk.
Będzie, ale zawodów o randze eliminacji do mistrzostw świata nie organizuje się na podwórku, parku i krótkich pętlach. W ten sposób można organizować lokalne zawody dla młodzików.

***
To jedna sprawa, która mnie nurtuje.
Drugą jest jakieś dziwne i nierealne rozwarstwienie świata triathlonowego w Polsce.
Kluby i stowarzyszenia nie współpracują ze sobą, nie konsolidują się, chapią przysłowiowe kawałki tortu nie zważając na to, że przysłowiowy tort jest dopiero przygotowanym spodem i może rozlewa się na niego pierwszą warstwę kremu.
W tym wszystkim nie dziwi mnie polityka PZTri, która jest ukierunkowana na sukces olimpijski i nie interesują ją amatorskie działania podejmowane na długim dystansie.
Władze PZTri bagatelizują wpływ "legendy Ironmana" i jej oddziaływania na amatorów, na ich rodziny, na dzieci - potencjalnych olimpijczyków.
Moje widzenie tej dyscypliny jest takie:
z szerokiego grona osób, które tworzy coraz liczniejszą i barwną gromadę i oddziałuje na młode pokolenia jest łatwiej stworzyć modę, wykreować zapotrzebowanie i w końcu wyłonić mistrza,
niż już ze wstępnie wyselekcjonowanej grupy (najczęściej słabsi pływacy z klas mistrzostwa sportowego lub sekcji pływackich) znaleźć tych, którym wpoi się zamiłowanie do jazdy na rowerze i do biegania.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to jedyna słuszna droga, ale jedna z możliwości. Opowiadam się za nią, bo przez wiele lat była odsunięta i zapomniana.


Poza tym obserwuję zacieśnianie współpracy między ITU a organizatorami zawodów Challenge. Z flagowym Roth na czele. Doprowadzi to do upowszechnienia zawodów na długim dystansie wg ITU (czyli ok. połówki wg WTC). Nawet z wykreowaniem mistrzostw świata i staraniami o poszerzenie puli dyscyplin na igrzyskach olimpijskich. A może to TriSTar przebije się ze swoimi dystansami (1 + 100 + 10)? Wierzę, że PZTri antycypuje przyszłość i będzie przygotowana na takie zmiany.

Wierzę także w to, że doczekam (już doczekałem, ale to ciągle przypadki incydentalne) zawodników klasy profi reprezentujących Polskę, nie wstydzących się tego i nie kryjących się za pokrętnymi tłumaczeniami. Na dodatek zajmujących wysokie lokaty łącznie z wygrywaniem liczących się, międzynarodowych zawodów (skoro Czesi potrafią, to może nam też się uda; Czechów przywołuję z powodu ich liczebności i sąsiedztwa).

***
Trzecią kwestią, którą chciałbym się podzielić jest wyrażenie wdzięczności nabywcom mojej książki "Ironman dla każdego".
Ponieważ nakład jest na wyczerpaniu nie pozostaje mi nic innego jak ukłonić się w pas i podziękować.


Zarobione pieniądze traktuję jako skromną gratyfikację za ponad pięć lat upowszechniania triathlonu w kraju.
I aby pokazać, że nie są one najważniejsze już szykuję dużą niespodziankę.

Niespodziankę!

Nie pytaj się jaką. Niespodzianka, to niespodzianka.
Nie zdążę na nadchodzące święta, ale na przyszły rok na pewno.

***
Wsparcie, które otrzymuję od czytelników książki i tego bloga pozwala mi dalej pisać, dawać rady, nauczać, trenować innych.
Wiem już, że niezbędne podstawy i pomoc każdy potrzebujący wiedzy znajdzie jeśli nie kartach książki, to w tym blogu - im226. W związku z tym, że rozwój dyscypliny osiągnął pewien próg wysycenia, a masa krytyczna została przekroczona mogę ze spokojem i zadowoleniem przymierzać się do odpoczynku.


Jak widzicie postanowiłem ograniczyć publikowanie treści na tym blogu do 3 miesięcznie i nie wykluczam tego, że w przyszłym roku ich ilość spadnie do 2 miesięcznie.
Pora innym robić miejsce.
O ile będą potrafili się do niego dopchać.
Lub na nie wcisnąć.

***

Jeśli ktokolwiek powyższe słowa odczytał jako zawoalowane podanie o emeryturę, to się myli.
Jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz.
Jeszcze wprowadzę zawodnika na najwyższe podium mistrzostw świata i sam doprowadzę do tego by się tam znaleźć. Jako zawodnik rzecz jasna.

A jako pisarz (ale nie jako literat!), autor podręczników-poradników, jeszcze też coś przygotuję do wydania. I postaram się by to było nowe, świeże i po raz kolejny pierwsze i torujące innym drogę.

I to by było na tyle tego blogowania.
W grudniu, obiecuję, będzie już merytorycznie, metodycznie i sportowo.

środa, 14 listopada 2012

Ze świata triathlonu

Dzisiaj kilka porcji jesiennych ciekawostek.

Wpisuje się to w nurt podawania od czasu do czasu newsów ze świata;
rzadko, bo dotąd zdarzyło mi się trzy razy: 
odkąd odkryłem czym jest Twitter.

Dla mnie jest to wymarzone miejsce do podawania ciekawostek, nowin, zapowiedzi, dzielenia się treningiem, etc.
Znajdziesz je po prawej stronie, niezależnie od tematu głównego, który jest poruszany na tym blogu.

***

A teraz do rzeczy, czyli o tym jak triathlon wartościuje kolejne osoby. I nie będzie tym razem o żadnym znanym aktorze, dziennikarzu, kucharzu czy polityku.
Do grona triathlonistów pragnie przystąpić nie kto inny jak sam:

RYAN GIGGS

Nie znasz?
To kiepski z ciebie fan najsłynniejszej drużyny piłkarskiej świata: Manchesteru United!



Tak napisali o nim tribalfootball.com:
Giggs, who will celebrate his 39th birthday next month, has told friends that he is keen to take part in the gruelling endurance event – the longest of which ­comprises a 2.4-mile swim, a 112-mile bike ride and a 26.2-mile marathon run. 
Ale dystans, choć wyrażony w milach kojarzysz bezbłędnie?!

***

Wiesz, że nie ma dyscypliny sportowej wolnej od dopingu?
Triathlon nie jest wyjątkiem.
Przeczytaj tutaj.

Zdjęcie ze strony www.trijuice.com


***

"The strongest will survive. We're offering it for everyone who is not scared of pain".

Przetrwają najsilniejsi! Oferujemy to tym, którzy nie boją się bólu!

Jeśli myślisz, że jest to kryptoreklama Ironmana, to się mylisz.
Tymi słowami Dirk Lange, trener kadry niemieckiej, zachęcał (?) do wzięcia udziału w obozie pływackim!

I sam przyznawał, że trening jest ciężki i brutalny.
Trwa dwa tygodnie. Przepływa się podczas trwania obozu prawie 200 km (tak, dobrze przeczytałeś: prawie DWIEŚCIE KILOMETRÓW).

Ulubione jednostki:
  • 20 x 200 m
  • 4 x 800 m
  • 5 x 1500 m 
Aha, 20 x 200 m @ 2:30

Powodzenia na basenie!




I aby nie było ci smutno zestawiwszy swoje osiągnięcia pływackie z tymi powyżej zapraszam do kuchni runnersworld

 

Smacznego.

A po jedzeniu, nabrawszy sił i ochoty na...
...na już wiesz co!

p.s.
Z cyklu: szefowie i ich wybranki.
O "biegowym dnie" afery, która wstrząsnęła niedawno USA.
Wszystkim paniom, życzę uzyskania przynajmniej takich wyników.
Niezależnie od wieku.
Nie tylko mając 39 lat.

poniedziałek, 5 listopada 2012

ING New York City Marathon

Na początku listopada, jak co roku, zaplanowałem oglądnięcie jednego z najwspanialszych maratonów na świecie, maratonu w Nowym Jorku.
Do ostatniego poprzedzającego start dnia powracały pytania: odbędzie się, nie odbędzie się?
Dzisiaj już wiemy jaka zapadła decyzja:


Przyczyną zamieszania był huragan Sandy, który uformował się pod koniec października, spustoszył Karaiby i pędził na wschodnie wybrzeże USA.
Michael Bloomberg zapowiadał i przygotowywał miasto na najgorsze.

30 października New York Times podawał: Storm Puts Up Obstacles on Road to Marathon (Huragan rzuca kłody na drodze maratonu).


Zdjęcie ze strony The Atlantic - Reuters/Gary He

Popatrzcie na pozostałe zdjęcia przygotowane przez The Atlantic.


Jeszcze pierwszego listopada na stronie maratonu znajdowało się ogłoszenie o gotowości do maratonu. Co prawda imprezy towarzyszące miały zostać odwołane, rozmach imprezy znacznie zmniejszony, ale maraton w Nowym Jorku miał się odbyć pod hasłem:
This year’s marathon is dedicated to the City of New York, the victims of the hurricane, and their families.
Tegoroczny maraton dedykowany jest Nowemu Jorkowi, ofiarom huraganu i ich rodzinom.
  

Drugiego listopada pojawiła się informacja o odwołaniu imprezy.



I takie były reakcje na nią:



Oczywiście biegacze nie byliby sobą, gdyby nie przebiegli się, w ten sposób symbolicznie zaznaczając swoją obecność w Nowym Jorku w 2012 w czasie przypadającym na maraton.
Czy była to decyzja słuszna?
Nie mnie rozstrzygać ten spór. Przeżywszy dwa powodziowe zalania miasta (Wrocław) mogę być nieobiektywny w swoich osądach.
Amby Burfoot tłumaczy co i jak.


I jeszcze jedna niesamowita informacja, którą podał George Hirsch, prezes New York Road Runners:

The Philadelphia mayor, Mayor Nutter, contacted us to say Philadelphia was ready to put on a marathon for all 40,000 of our runners tomorrow morning if we could get them here. Of course, there just wasn’t enough time for that. But he sounded very sincere. We know they have their marathon in two weeks.
Piękny gest, tym bardziej wymowny, gdy sięgniemy do źródłosłowu nazwy miasta:
Philadelphos po grecku oznacza bratnią miłość.


Czy maratończycy muszą się martwić co mają zrobić ze swoją wypracowaną formą?
Niekoniecznie.



Chciałbym zaprosić do przeanalizowania planu B, czyli ratunkowego planu, który został ułożony przez Jenny Hadfield w odpowiedzi na odwołanie maratonu w Nowym Jorku.
Użyta terminologia oraz objętość podana w milach nie powinna być przeszkodą do zrozumienia tekstu.
Jenny podaje 3 warianty dla maratonu: dwa, trzy i cztery tygodnie po planowanej dacie startu.


podobało się, skorzystałeś? postaw kawę autorowi