ogrom wiedzy za darmo, ale dorzuć się na kawę



poniedziałek, 30 czerwca 2008

Grossglockner

Udana-nieudana wyprawa.

Ostatni weekend czerwca był odpowiednią porą na wyprawę na najwyższy szczyt Austii (3798 m n.p.m.).



Krótki, szybki wyjazd i bardzo kameralna grupa. Dwie osoby.

Bliskość Wysokich Taurów powoduje, że w przeciągu jednej nocy można dostać się w wybrane miejsce.

Plan był prosty:
Grossglockner z Kaiser Franz Jozef Hoehe, przez lodowiec Pasterze (to jest nazwa austriacka, czyt.: pasterce!), schronisko Erzherzog, Kleinglockner i z powrotem.
Razem dwa dni.



Dojazd na miejsce startu przewidywał płatną drogę (28 euro), jedyną, którą można dostać się we wskazane miejsce, niesamowicie widokową i wznoszącą się wyżej niż Rysy.



Następnie zjazd do Kaiser Franz-Jozef Hoehe, pozostawienie samochodu i przejście do schroniska Hofmannhuette.

Zejście na lodowiec Pasterze i przejście przez niego odbyło się bez zakłóceń.



Strach pojawił się na podejściu przez osuwiste piarżyska.

Strach narastał, a perspektywa późniejszego wejścia w cyrk lodowcowy potęgowała go.



Nastąpił powrót, poddanie się i rezygnacja.

Żaden z wariantów wejściowych, nawet ten z drugiej strony, od Kals, nie spotkał się z ciepłym przyjęciem.

Wracamy do domu.

***

Gdybym tam nie był wcześniej, na szczycie, to byłbym, mówiąc delikatnie – rozczarowany, a tak, to odbyłem bardzo przyjemną wycieczkę.
I może dlatego, że nie skupiałem się na wejściu, to spokojnie mogłem przypatrzeć się przerażającemu zanikaniu lodowca Pasterze!
Zmiany są tak duże, że nawet ja, swoim niewprawnym okiem widzę zachodzące zmiany - lodowiec wytapia się i niknie!



Zdjęcia z wyprawy możesz obejrzeć tutaj!

***

Na koniec parę informacji praktycznych.
W najtańszych stacjach benzynowych benzyna jest tańsza u Czechów i u Austiaków niż u nas.
Panoramaweg Fusch – Heiligenblut: od 28 euro, tunel pod górą Messeling, na trasie Mittersill - Matrei – 10 euro.

Z Heiligenblut w lipcu startuje słynny Grossglockner Berglauf: 12670 m i 1494 m przewyższenia.

czwartek, 26 czerwca 2008

Zalecenia treningowe - lipiec

W lipcu trochę odmiennie niż zwykle.

Lipiec, to już czas sprawdzianów i startów, a nie każdy dobrze sobie radzi ze zbliżającymi się zawodami.

O różnych stanach przedstartowych, hipo i hiper- mobilizacji, można przeczytać
TUTAJ

Dzisiaj natomiast wskazówka jak sobie radzić ze sobą przed startem.
Poniższy tekst wpasowuje się w pojęcie tzw. taperu (taperingu) czyli czynnego odpoczynku przed zawodami nie powodującego obniżki formy, a wręcz przeciwnie pozwalający jeszcze wznieść się na wyżyny wypracowanych możliwości.

Nie mylić taperu (taperingu) z tapingiem, który jest czynnością tzw. plastrowania i znajduje zastosowanie m.in. w fizjoterapii sportowej.


Polskim odpowiednikiem taperu (taperingu) jest „bps” (pisany także BPS) – czyli bezpośrednie przygotowanie startowe.

***

A teraz, tak jak poprzednio - wierszyk:

Zawodnik startujący w triatlonie
Pragnął zasiąść na tronie
Lecz obawa przed startem
Zżarła go nie na żarty
To nie dla mnie, trenować wolę


Na przekór zawodnikowi – startujemy!
I niczego się nie obawiamy!



LIPIEC


Grupa „O”:


Tydzień przedstartowy:

  • Pn wolne;
  • Wt bieganie – 45-50 minut, rozgrzewka, 15-20 minut ciągłego biegu w pierwszym zakresie, kilka rytmówek lub przebieżek, ewentualnie odcinki 200 do 500 metrów powtórzone 3- 4 razy w tempie odpowiadającym drugiemu zakresowi, roztruchtanie;
  • Śr rowerowanie – 60-75 minut, rozgrzewka, 20-30 minut spokojnej jazdy z typową kadencją, przyspieszenia 2-4 x 1 minuta o wysokiej kadencji, np. 110-130, rozjazd;
  • Cz- pływanie – 45-60 minut, rozgrzewka, w tym 6-10 x odcinki 25 m/50 m w tempie zawodów, rozpływanie;
  • Pt odpoczynek;
  • So bieganie lub rowerowanie – bieganie - 30 minut, rozgrzewka, 15 minut biegu ciągłego, lekko, 6-8 rytmówek, roztruchtanie; - rowerowanie – 45 minut, rozgrzewka, spokojna jazda 30 minut, rozjazd;
  • Nd start.



Grupa „P”:


Tydzień przedstartowy:

  • Pn pływanie – 60 minut, po rozgrzewce 8 –10 x 100 m w tempie zawodów, z reguły jest to tuż pod drugim zakresem, rozpływanie;
  • Wt rowerowanie – 60 minut, po rozgrzewce 30 minut w tempie zawodów, czyli drugi zakres, rozjazd;
  • Śr bieganie – 45 minut, po rozgrzewce 30 minut w drugim zakresie, roztruchtanie;
  • Cz- wolne;
  • Pt wolne;
  • So – 30 minut spokojnego treningu w najbardziej ulubionej dyscyplinie;
  • Nd start.

***

Wielka uwaga do zawodników:
w tygodniu przedstartowym nie wolno:
  • sprawdzać swojej formy!
  • stosować wyczerpujących treningów!
  • sięgać po interwały i tempa!

***

Tematy związane z taperem, dietą przedstartową, dietą startową, i t. p. – wkrótce!

Czytaj „im226”!

poniedziałek, 16 czerwca 2008

Trening psychologiczny - podstawy

Minęły lata fascynacji techniką sportową, minęły fizjologią sportową.
To co niegdyś było nowatorskie i odkrywcze, i pozwalało uzyskać przewagę nad konkurentem do medalu olimpijskiego, obecnie jest powszechnie stosowane i to nawet wśród ambitniejszych amatorów.

Współczesny sport wyczynowy, sport wysokokwalifikowany, znalazł kolejną niewykorzystaną niszę, która jest obecnie mocno eksploatowana – trening psychologiczny.

Z dokonań psychologów sportu, tak jak i z innych, poprzednich, czerpią także amatorzy.

Aby w pełni korzystać z dobrodziejstw treningu psychologicznego potrzebny jest fachowiec w osobie trenera lub doświadczony psycholog.

Rola trenera sprowadza się do:
  • udoskonalenia komunikacji z zawodnikiem,
  • kształtowania postaw zawodnika,
  • kierowania drużyną (teamem) oraz harmonijnym jego istnieniem,
  • kontroli nad własnymi stanami, głównie emocjonalnymi, oddziaływującymi na zawodnika/ów.

Nim zacznę dalej opisywać czym jest trening psychologiczny warto nadmienić, że zespoły sportowe tworzone przy najlepszych zawodnikach lub drużynach oprócz trenera prowadzącego, asystenta (2-gi trener), menadżera, fizjologa, biomechanika, masażysty, fizjoterapeuty coraz częściej znajduje się miejsce dla trenera-psychologa.

Do zadań trenera-psychologa należy diagnozowanie stanów psychicznych zawodnika, ciągła ich obserwacja, współdziałanie z trenerem prowadzącym oraz zapobieganie lub neutralizowanie wszelkich niekorzystnych zmian oraz stymulowanie i podtrzymywanie pozytywnych.

XXXI Zjazd Naukowy Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, na sympozjum nt. Psychologii sportu u progu XXI wieku, uznał psychologiczną sytuację startową zawodnika za sytuację bezpośredniego zagrożenia życia i zakwalifikował ją do grona sytuacji opisywanych jako klęski żywiołowe, działania wojenne czy akty terroryzmu.

Wynika to przede wszystkim z ogromnej presji tłumu, gdzie zadania trudne są gorzej i mniej skutecznie realizowane, w przeciwieństwie do łatwych (facylitacja społeczna).
Sportowiec-amator zamiast tłumu ma rodzinę, krąg znajomych, poczucie własnej odpowiedzialności, którzy często pozbawieni są obiektywizmu.
Poza tym wykonywany jest ogromny wysiłek psychofizyczny, co w przypadku maratończyków, czy triatlonistów nie trzeba dokładniej podkreślać, gdyż wielogodzinny czas trwania walki sportowej już z definicji narzuca niepospolite wymagania przystąpienia do konkurencji.
Kolejnym czynnikiem jest urazowość. Kto widział kolarską kraksę, ten wie o co chodzi.
Powrót po kontuzji na poprzedni, wysoki poziom, też stanowi niebagatelne wyzwanie.

***

Pojawiające się stany startowe, zwane fobią startową dzielą się na hipermobilizację i hipomobilizację.

Hipermobilizacja jest określana jako gorączka startowa.
Towarzyszą jej następujące objawy:
  • wysokie tętno i rytmem oddechowym,
  • nadmierna potliwość
  • częstsze oddawanie moczu
  • zaburzenia żołądkowo-jelitowe
  • roztargnienie
  • natłok myśli
  • trudności z koncentracją, etc.
Często przyczyna tkwi w przemotywowaniu zawodnika, nadmiernym „staraniu się”.


Hipomobilizacja opisana jest jako apatia startowa.
Podłożem jest przeświadczenie o niskich szansach powodzenia w rywalizacji sportowej. Charakteryzuje się:
  • ospałością
  • ziewaniem
  • zwolnieniem tętna
  • zwolnieniem psychoruchowym,
  • obniżeniem tonusu mięśniowego
  • zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi
  • niewiarą
  • nastawieniem rezygnacyjnym
  • ogólnym zniechęceniem

Czy można opisać typowego sportowca ulegającemu hiper- lub hipo- mobilizacji?
Tak, można.
Typy osobowościowe zostały opisane i sklasyfikowane, jednak ten blog nie jest miejscem na dokładne zapoznawanie się z nimi.
Najważniejszym jest to, że sportowiec, nawet sportowiec-amator, który lepiej się czuje na treningu niż podczas startu jest osobą narażoną na fobie startowe.

***

Przygotowanie psychologiczne sportowca odbywa się poprzez trening mentalny dwojakiego rodzaju:

1. Trening psychofizyczny niespecyficzny – typowy dla każdej dyscypliny i konkurencji sportowej (ogólna motywacja, dążenie do sukcesu, pewność siebie, wiara we własne siły, etc.).

2. Trening psychofizyczny specyficzny – typowy dla danej dyscypliny sportu; triatlon np.: utrzymanie wysokiej koncentracji podczas jazdy na rowerze, koordynacji ruchowo-oddechowej podczas pływania, podniesienia tolerancji na ból, wyczerpanie i zmęczenie, etc.

Dąży się do osiągnięcia korzystnego stanu gotowości startowej - lekkiego pobudzenia i niecierpliwości, chęci startu, pełnej koncentracji, gotowości do walki i wiary we własne możliwości.
W konkurencjach cyklicznych dość łatwo osiągalny jest poziom automatyzmu sensomotorycznego.


Techniki i procedury są różne i mocno zindywidualizowane.

Podczas warsztatów psychologicznych dla trenerów szkolenia olimpijskiego w Jadwisinie w 1995 r. przedstawiono trening mentalny złożonego z 5 etapów::
  1. motywacyjny, zawodnik określa sens podjęcia treningów i tworzy wizję, z której wyłaniają się cele perspektywiczne, długo-, średnio-, i krótkodystansowe;
  2. samoregulacyjny, zawodnik ćwiczy różne techniki relaksacyjne, kinezjologiczne i psychotoniczne prowadzące do równowagi i harmonii;
  3. wizualizacyjny, zawodnik uczy się stosować trening ideomotoryczny;
  4. autoafirmacyjny, zawodnik tworzy pozytywny dialog wewnętrzny;
  5. rejestracyjny i monitorujący, zawodnik ćwiczy się w prowadzeniu Dziennika Własnych Osiągnięć.

Obszary oddziaływania:
- korzystne wyjaśnianie przyczyn sukcesów i porażek (kognitywno-atrybucyjny);
- wpływanie na motywację o optymalnym natężeniu i orientacji na zadanie (motywacyjno-emocjonalny);
- ustalenie rutyny startowej przez zestaw wykonywanych ćwiczeń podczas rozgrzewki (psychomotoryczno-behawioralny).

Celem i końcowym efektem powinna być recepta na uzyskiwanie rutyny startowej i swobodnego przepływu informacji między ciałem a duszą (psychiką) w dążeniu do harmonii psychofizycznej.

Efekty takiego treningu są systematycznie weryfikowane przy pomocy różnorakich testów.

sobota, 14 czerwca 2008

Worldloppet - Bieg Piastów

Miłośników sportów wytrzymałościowych, a nade wszystko biegów długodystansowych na nartach najbardziej ucieszyła wiadomość:





13 czerwca 2008 roku na dorocznym kongresie Światowej Ligi Biegów Długodystansowych WORLDLOPPET, który odbył się w Szwecji, w miejscowości Mora, podjęto decyzję o przyjęciu BIEGU PIASTÓW do światowego cyklu biegu - WORLDLOPPET!

***

Co ciekawe – decyzję podjęto jednogłośnie!


W ten sposób BIEG PIASTÓW stał się piętnastym biegiem zrzeszonym w Worldloppet.


Wielkie brawa dla Juliana Gozdowskiego i jego wieloletnich starań.


33 Bieg Piastów 2009 roku będzie już biegiem z serii imprez WORDLOPPET.

***

Strona Biegu Piastów

***

Strona Worldloppet

Kalendarz imprez

***

Australia
Austria
Czechy
Estonia
Finlandia
Francja
Japonia
Kanada
Niemcy
Norwegia
Szwajcaria
Szwecja
USA
Włochy
W tym gronie już od zimowego sezonu 2008/2009 jest i Polska!!!

poniedziałek, 9 czerwca 2008

Mistrzostwa Polski w biegu 24-godzinnym

Bieganie ultra, to nie tylko bieganie „dystansowe” – 100 km, 200 km, 1000 km itp., to także bieganie „czasowe” – 6 godzin, 12 godzin, 24 godziny, 48 godzin, etc.

W Krakowie 7 i 8 czerwca 2008 roku rozegrano Bieg Lajkonika, podczas którego odbyły się I-sze Mistrzostwa Polski w biegu 24-godzinnym.
W MP mogły startować osoby posiadające tzw. „sztywną kartę” PZLA.

Piąte miejsce i w Biegu Lajkonika, ale co o wiele ważniejsze - w Mistrzostwach Polski zajął Konrad Różycki.

Dlaczego wspominam tutaj Konrada, a nie np. Waldemara Pędzicha, który ustanowił fenomenalny rekord?

Bo Konrad Różycki:
  1. jest debiutantem na tym dystansie!
  2. dwa lata temu po raz pierwszy przebiegł 100 km w Kaliszu!
  3. zawodnicy przed nim mają już ugruntowaną sławę i nazwiska w bieganiu ultradystansowym!
  4. musiał pogodzić pracę zawodową, studia podyplomowe, obowiązki rodzinne i trening!
  5. przygotowywałem go do tego! :)))

Spójrzmy teraz na trening Konrada. Być może pozwoli on i innym zawodnikom zajmującym się biegami ultra usystematyzować swoje przygotowania, by nie polegały na tępym „waleniu” kilometrów, gdyż:

nadrzędnym celem powinno być uzyskiwanie maksimum efektów przy minimum nakładów.

Spójrzmy zatem na przygotowania do biegu na 100 km.

Założenia:
Dystans jest znany – 100 km
Zakładany czas – 10 godzin
Tempo biegu – 6 min./1 km
Główna cecha – wytrzymałość

Trud treningowy skupiał się kształtowaniu wytrzymałości pozwalającej utrzymać planowane tempo przez wymagany czas trwania walki sportowej.
Drugi zakres został wyznaczony nie fizjologicznie ale arbitralnie i plasował się poniżej wymaganego tempa na dystansie.

Ponieważ kluczowym treningiem w biegu na 100 km jest wybieganie sięgające 70 km (w maratonie, dla przypomnienia, jest to wybieganie 30-kilometrowe), przygotowanie objętościowe obejmowało mikrocykle po ok. 150 km z jednostką 60-70 km przeplataną mikrocyklami po ok. 100 km.
Jednostką główna był bieg 70 km zrealizowany jako 30 km treningu + udział w maratonie.
Okazało się, że była to kluczowa jednostka stanowiąca „przełom” w przygotowaniu o znaczeniu nie tyle wytrzymałościowym, co wolicjonalnym.

Ze względu na niskie prędkości okres taperingu był zaplanowany na zaledwie 7 dni.


Przypomnę czas i miejsce.
2005 – Kalisz – 100 km
17 miejsce generalnie; 8 miejsce w kategorii M-40
9:35:00

***


A teraz przypatrzmy się przygotowaniom do biegu 24-godzinnego.
Założenia:
Dystans zakładany – 200 km
Czas – 24 godziny
Tempo biegu – proponowane 6 min./1 km (lub wolniej) + przerwy na marsz i odpoczynek
Główna cecha – odporność na zmęczenie i ból

Przygotowując się do tego biegu wiadomym było, że kryzys wywołany dystansem, tak typowy dla biegu maratońskiego i przydarzający się w biegu na 100 km, może ale nie musi wystąpić.

I tak jak do biegu 100 km, tak i tutaj zakresy zostały wyznaczone arbitralnie, do planowanej prędkości walki sportowej.

Najważniejszym zadaniem było przygotowanie wolicjonalne zawodnika, czyli wykształcenie umiejętności mobilizacyjnej, polegającej na ciągłej gotowości do podejmowania wysiłku przez 24 godziny.
Zrealizowane to zostało poprzez wielokrotnie wykonywane wysiłki treningowe o stałym interwale czasowym w ciągu doby.

Objętość tygodniowa wynosiła ok. 150 km, tak jak podczas przygotowań do 100 km.
Natomiast zmianie uległa jakość treningów, która bazowała na dwóch krótkich, czyli ok. 20 km wybieganiach i jednostkach właściwych sięgających dobowo do 80 km.

Co istotne - najdłuższa pojedyncza jednostka treningowa nie przekraczała 30 km!
Oprócz sprawdzianu na 50 km 1 tydzień przed startem.

Przed mistrzostwami tapering wynosił ok. 14 dni (oprócz podanego powyżej sprawdzianu).

Całość procesu treningowego obejmowało:
  • przygotowanie szybkościowe, które miało skutkować wynikiem poniżej 3:00 godzin w maratonie (niezrealizowane);
  • przygotowanie siłowe w okresie zimowym będące kompensacją i zabezpieczeniem przed mającym nastąpić wzrostem objętości;
  • przygotowanie startowe - poprzez liczny udział w biegach maratońskich, półmaratońskich i górskich długodystansowych;
  • przygotowanie wolicjonalne, które miało już w bezpośredni sposób przygotować do zawodów;
  • przygotowanie wytrzymałościowe było przesunięte na plan dalszy i realizowane mimowolnie.

Najważniejszym zadaniem było tak dobrać objętości i prędkości treningowe by nie doprowadzić do przetrenowania zawodnika (przetrenowania, nie zmęczenia!).



Pora podać wyniki:

I Mistrzostwa Polski w biegu 24-godzinnym Kraków, 7-8.06.2008

  1. Waldemar Pędzich ALKS KURP Ostrołęka 243621 m
  2. Tadeusz Ruta WKB Meta Lubliniec 234801 m
  3. August Jakubik Pogoń Ruda Ślaska 226020 m
  4. Andrzej Urbaniak Zawisza Bydgoszcz 215800 m
  5. Konrad Różycki Lechici Zielonka 209720 m
  6. Miaciej Łątkowski KB Maniac Poznań 201744 m
  7. Piotr Kuryło Ślepsk Augustów 196415 m
  8. Zbigniew Rosiński WKB Meta Lubliniec 188160 m
  9. Marcin Sieja Agros Żary 181680 m
  10. Stanisław Adam Olbryś Pimar Legionowo 180820 m

wyniki podane za portalem biegajznami.pl

***

A na koniec pragnę tylko nadmienić, że jedyna do tej pory książka na polskim rynku wydawniczym, traktująca w większości o bieganiu ultradystansowym (mojego zresztą autorstwa)


jest nieosiągalna, i to od 2 lat;
nakład wyczerpany!

Ale „ultrasi” nie martwcie się. Za kilka lat będzie wznowienie!

***

Zdjęcia Antonio wykorzystane w tym materiale znajdują się:
tutaj
i tutaj

piątek, 6 czerwca 2008

Poprawa wyniku w maratonie

Chciałbym przybliżyć zagadnienie, które nieraz trapiło i trapi biegających maratończyków – o ile mogę się poprawić?

By zebrać dane przeprowadziłem w trzech kolejnych sezonach, w latach 2000 2002 porównania czasów osiąganych przez maratończyków polskich maratonów na pierwszej połowie dystansu i na drugiej. Wynikało z nich, że im dłużej biegacz pozostaje na trasie, a więc jego czas jest słabszy, tym druga połowa jest gorsza (dłużej trwa).





Wyliczone opóźnienie jest i uśrednieniem, i zaokrągleniem w związku z czym obarczone błędem obliczeniowym, natomiast nie zawiera błędu logicznego.
Dlatego mogę z czystym sumieniem ogłosić, że im gorszy czas uzyskujesz, tym druga połowa jest wolniejsza o odpowiadające wynikowi opóźnienie.

Na szczęście od tej reguły są wyjątki!

Przede wszystkim, im wyższy poziom sportowy reprezentuje zawodnik, tym różnica między dwoma połowami dystansu jest mniejsza.

Im na lepszy wynik jest zawodnik przygotowany, a będzie biegł znacznie poniżej swoich możliwości, to najprawdopodobniej utrzyma równe tempo na całej trasie, a może nawet czas drugiej połowy będzie lepszy od pierwszej.

***

Powrócę teraz do pytania postawionego na początku – o ile mogę się poprawić?

Opóźnienia, które zebrałem w tabeli pozwoliły na sformułowanie głównego, jednoznacznie brzmiącego wniosku, który odpowiada na to pytanie.
Ponieważ w maratonie dąży się do tego aby cały dystans przebiec równym, jednostajnym tempem, to w takim razie poprawa wyniku, przy odpowiednim treningu, może wynosić właśnie czas wyliczonego opóźnienia.

Odpowiedź na pytanie „o ile się poprawię?” polega na wyliczeniu realnej (stąd różnice w wartościach pomiędzy tabelkami) poprawy wyniku poprzez utrzymanie zaplanowanej prędkości startowej.

Z tej racji, że wyniki poniżej 2:30 osiągają zawodowo biegający sportowcy pominę ich i zaprezentuję możliwą skalę poprawy wyniku uzależnioną od czasu jaki został osiągnięty podczas ostatniego biegu zaczynając od 2:30.





Nie jest to obowiązująca reguła. Maraton rządzi się swoimi prawami, to znaczy, że podczas biegu występuje tyle zmiennych nie dających się przewidzieć, że szalenie trudno i precyzyjnie zaplanować poprawę o, dajmy na to 15 minut i później bez przeszkód takie założenie zrealizować.

Natomiast powinno być się świadomym możliwej poprawy wyniku o założony czas.

Im mniejszy, tym pewniejszy.

Im drobniejszy kawałek zawodnik pragnie uszczknąć i poprawić życiówkę, tym pewniej powinno się to udać.


Należy pamiętać tylko o jednym - i od tego, jak od każdej reguły są wyjątki.

Może właśnie Twój bieg będzie do nich należał?

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Fastpacking

Fastpacking jest ofertą skierowaną dla prawdziwych twardzieli, dla złaknionych przygody „niespokojnych duchów”, którzy szukają dla siebie miejsca wyczynu poza sportową areną, rywalizacją i kwalifikacją, ale... nieświadomie wpasowują się w sportowy wyczyn.

Czym zatem jest, przy tak niesprecyzowanym zagajeniu, fastpacking?

Najpierw sprawdźmy co o fastpackingu (FP) mówią sami fastpackerzy:
Michael Valliant: FP zawiera się w pokonywaniu trasy szybko i z użyciem lekkiego ubrania, i spędzania nocy poza dachem.
Ryan Jordan: celem FP jest przemieszczenie się najwięcej jak to możliwe.
Kevin Sawczuk - FP jest podróżowaniem na lekko, aby móc pokonać jak najwięcej mil i cieszyć się z tego. Nie prędkość jest istotna, a odległość!
Brian Robinson – fastpakerzy to ultrabiegacze, którzy nie lubią obozować.

Czy można z tego stworzyć definicję?
Tak!

Fastpacking jest zaawansowaną wędrówką z całym potrzebnym wyposażeniem, dopuszczającą zarówno bieg jak i nocleg; wykorzystującą sieć szlaków oraz dróg nieznakowanych.
Nadrzędną filozofią jest w miarę samowystarczalne pokonanie jak największego dystansu w jak najkrótszym czasie z zachowaniem przy tym wrażeń estetycznych dostarczanych przez mijane środowisko.

Kilka porównań z innymi, pokrewnymi, a uznanymi działaniami, powinno jeszcze bardziej przybliżyć ideę FP.
Przede wszystkim porównajmy fastpacking z:
- bieganiem długodystansowym, ultramaratońskim (ang.: UR – utrarunning);
- bieganiem przełajowym, crossowym, trialowym (ang.: TR – trail running);
- bieganiem na orientację (BnO, ang.: O – orienteering);
- rajdami przygodowymi (ang.: AR - adeventure racing),
- oraz tak „egzotycznymi” dziedzinami jak backpacking (BP) i outdooring (OD).

Fastpacking a bieganie ultradystansowe:
Bieg ultramaratoński dopuszcza punkty odżywiania, odświeżania i wsparcie zespołu; odbywa się na wyznaczonej, opisanej trasie i celem jest odniesienie zwycięstwa nad innymi, nad prawidłowym przebiegiem czuwają sędziowie, a w fastpackingu tego nie ma: wszystko trzeba mieć ze sobą, nie dość, że można się przespać, to i należy skręcić na punkt widokowy by podziwiać panoramę okolicy.

Fastpacking a bieganie trialowe:
Bieg przełajowy, crossowy, ale w znaczeniu amerykańskim, czyli trialowy (język polski nie jest tu precyzyjny lub nie wyłoniła się jeszcze definicja), zakłada pokonanie dystansu zgodnie z założeniami ultrabiegu, ale najczęściej w terenie mocno zróżnicowanym, A fastpacking przeciwstawia mu się tym samym co ultabiegom i jest niezależny od ukształtowania terenu, choć wyczyny górskie są uważane za najbardziej szlachetne.

Fastpacking a bieganie na orientację:
Bieg na orientację odbywa się w formie zawodów na „zamkniętym” terenie, a jego celem jest jak najszybsze odszukanie punktów kontrolnych, a nawigacja odgrywa kluczową rolę. W fastpackingu teren jest „otwarty”, a umiejętność posługiwania się kompasem ważna ale zupełnie zmargilizowana, można przecież nie schodzić z wyszlakowanej i znanej sobie trasy.

Fastpacking a rajdy przygodowe:
Rajdy przygodowe są bardzo blisko fastpackingu, i ideologicznie, i wyczynowo, ale dopuszczają, a często wręcz zmuszają do tzw. przepaków, zmiany środka lokomocji i co pewien czas nakazują wykonywanie zadań specjalnych, fastpacking tego nie posiada.

Fastpacking a backpacking i outdooring:
Różnica leży w ilości noszonego sprzętu, który ze względu na wagę mocno redukuje szybkość marszu/biegu oraz podejścia do biwakowania i pobytu w obozie (stacjonarnie lub polowo), który stanowi istotne zagadnienie, ale nie w fastpackingu.

***

Teraz nieco historii światowej oraz wyprowadzenie idei fastpackingu z „turystyki idiotycznej” w Polsce

Termin "fastpacking" narodził się podczas wędrówki Jima Knighta, wówczas 54-latka, z Orem, ze stanu Utah i Bryce’a Thatchera, 45-latka, z Rexburga, z Idaho, którzy w 1988 roku „robili” trawers z południa na północ trasą znaną jako Wind River Range w Wyoming, przechodząc bez wsparcia 100 milowy odcinek w 38 godzin.
Ze względu na to, że nie mogli mieć 7-miu dni wolnego, postanowili zrobić to jeden weekend. Droga została podzielona, mniej więcej, na dwie połowy i tak też przebyta.
Wycieczka zaowocowała nie tylko ideą fastpackingu, ale także założeniem przez Thatchera Ultimate Direction, firmy specjalizującej się w projektowaniu i wytwarzaniem plecaków do systemów nawadniających i fastpackingu.
Od tamtego czasu koncepcja FP została ulepszona i zmodyfikowana, i przeszła do wydarzeń określanych mianem ekstremalnych.

Nie oznacza to, że nie ma w Ameryce protoplastów fastpackingu. Na pewno są! Podobnie jak w Polsce!

W Polsce idea fastpackingu rozkwitła w latach osiemdziesiątych jako „turystyka idiotyczna” (TI).
Zakładała ona takie przejścia do Górskiej Odznaki Turystycznej (GOT), które dadzą przynajmniej 50 punktów. Obwarowane zostało to wymogiem dodatkowym – czas odpoczynku nie mógł przekraczać 1 godziny, podobnie do najkrótszego odcinka marszu, który powinien nie być krótszy niż 1 godzina.

Pomysł wywodzi się z wrocławskiego Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich z początku lat osiemdziesiątych, z czasu stanu wojennego. Naturalnym więc było, że głównym celem było przejście Trójkąta Idiotycznego - czyli trzech tras łączących trzy wybitne szczyty sudeckie na „Ś”: Śnieżkę, Śnieżnik i Ślężę, nazwanego Wielkim Szlemem. Potem doszedł do tego Główny Szlak Beskidzki (GSB): Komańcza-Krynica, a potem inne trasy.
TI skupia się na górach z racji „regulaminu” (50 pkt. GOT-u), ale idea TI jest najbliższa FP, który dopuszcza także eksplorację szlaków nizinnych i nocne odpoczynki.

I tak jak można polemizować z „odkrywcami” amerykańskiego fastpackingu o czas i miejsce, tak można też polemizować z polskimi „idiotami” o czas i miejsce (np. wg . moich wiadomości jest to idea z lat 60-tych), ale że nie jest to bój o pryncypia, to zaniechajmy go.

Kogo warto wymienić w jego dokonaniach?
Kevin Sawchuk - 223 mil w 93 godziny i 5 minut.
Andrew Skurka – w listopadzie 2007 zakończył wyprawę 6875 mil nazwany Wielką Zachodnią Pętlą, łączącą 5 długodystansowych szlaków. Pokonywał średnio 33 mile dziennie przez 208 dni (ekwiwalent 262 maratonów). Za wysiłek i kreatywność wyróżniono go w National Geographic Adventure –nagrodą Podróżnik Roku (takie polskie Kolosy).
Z innych jego wyczynów: w 2005 roku przebył Amerykę od oceanu do oceanu (pierwsza osoba, która tego dokonała), 7800 mil w 11 miesięcy, a dwa miesiące później przebiegł maraton w 2:55!
Kevin Sawchuk i Andrew Skurka razem odbyli 6-dniową wycieczkę - 180 mil.
Brian Robinson był pierwszy, który zdobył potrójną koronę podczas jednego roku – w 10 miesięcy pokonał 7371 mil.

Dokonania Polaków w kraju, przykładając do tego inną skalę, też wyglądają imponująco:
Jacek Potocki - Śnieżnik - Ślęża (14-15.05.1988., 33 godziny i 30 minut).
Krzysztof Strasburger – Śnieżnik – Śnieżka w 56 godzin.
Paweł Brudło - Śnieżnik – Śnieżka w 53 i pół godziny.
Piotr Kłosowicz – Główny Szlak Beskidzki w 163 godziny.

***

Powyższy tekst jest zalążkiem artykułu, który wkrótce ukaże się w prasie branżowej.

***

Za pomoc dziękuję fastpackerowi – Marcinowi Lenskiemu – uczestnikowi imprez długodystansowych, najlepszemu Polakowi w Transalpine Goretex Trail (razem z Jackiem Karczmitowiczem) w 2007 i zaproszonemu do udziału na słynne Trans Rockies do USA (jesień 2008).


podobało się, skorzystałeś? postaw kawę autorowi