ogrom wiedzy za darmo, ale dorzuć się na kawę



środa, 5 marca 2008

Przygotowania do triathlonu cz. 2

czyli jak się "TO" robi w Australii.

Nasz bohater, czyli Piotr Leżański przeżył podczas kolejnego miesiąca przygotowań dość okropną niespodziankę. O tym co się wydarzyło przeczytacie kilka akapitów poniżej.

Pierwsza część jego przygotowań wyglądała następująco:
zobacz pierwszy miesiąc
.

A dwie kolejne kapitalne części traktujące o pływaniu są tutaj:
pływanie cz. 1
pływanie cz. 2





Zaczynajmy!

Podsumowanie kolejnych 5 tygodni przygotowań.


Na niebiesko zaznaczono trening przed pracą, na zielono – dzień wolny, a kolorem żółtym – podsumowanie tygodnia.


Oddajmy teraz miejsce Piotrowi.

No i kolejny miesiąc zleciał, tak szybko jak ja z roweru [poznajecie w tym miejscu niespodziankę, która się przydarzyła Piotrowi, a której opis znajdziecie na końcu tego postu - DS]. Gdyby nie ten upadek to już bym był po szczycie przygotowań. Ale cóż, trzeba było przeorganizować program i drugi z tygodni o największym obciążeniu to będzie ten nadchodzący.

Trening szedł mi do tej pory raczej dobrze. W lutym, do wypadku, opuściłem tylko jedną sesję pływania - to znowu praca stanęła na przeszkodzie.

Ostatni tydzień lutego, który miał być drugim najdłuższym musiałem potraktować raczej ulgowo. Na basen pójść nie mogłem zanim zadrapania się trochę nie zagoiły, a jak już poszedłem to pływało mi się źle. Na dodatek od ciągłego przekręcania się do nabierania oddechu znowu rozbolała mnie głowa. Zdecydowałem się po 2 km przerwać trening.
Bóle głowy jeszcze się powtarzają po wysiłku, w końcu wyrżnąłem solidnie, ale ogólnie czuję się dobrze.

Ostatni weekend lutego został zmieniony. Pobiegłem 22 km i miałem zamiar pojechać ok.
120 km. Tym razem pogoda była na tyle świetna (nie za gorąco i niewielki wiatr), że jazdę wydłużałem, wydłużałem, aż dociągnąłem do 160 km.
Bardzo mnie to ucieszyło, bo jeśli zrobię następną taką w przyszłym tygodniu to niewiele stracę z planowanego kilometrażu.

Ostatnie 3 tygodnie przed startem będą raczej odpoczynkowe, dystanse będę skracał, gdyż liczyć się będzie świeżość. Jeśli tylko, odpukać, nic więcej się nie przydarzy to w sumie przygotowania powinny zostać zaliczone jako udane.

***

24 lutego miało miejsce przykre zdarzenie.

Kask, kask kask... i jeszcze raz kask.
I mogę tak powtarzać do znudzenia. Wczoraj uratował mnie od ciężkiej kontuzji. Moja planowana długa jazda skończyła się niespodziewanie. Nie pamiętam czy się zdekoncentrowałem na moment, czy też sięgnąłem po bidon, dość że środek ciężkości się przesunął i zacząłem dryfować na pobocze. Nawet nie jechałem szybko, ok 27 km/h. Droga równa i prosta - ale mnie ściąga. Jechałem blisko krawędzi i widziałem, że nie mam szans wyprostować toru zanim nie zjadę.
I zjechałem.
Jeszcze myślałem że mam szanse ale przednie kolo trafiło na miększy kawałek i stanęło w poprzek. Byłem już na poboczu więc na ciele skończyło się podrapaniami, ale głowa walnęła w asfalt. Zamroczyło mnie na moment. Gdy usiadłem i zdjąłem kask zobaczyłem pokaźne pęknięcie. Kask spełnił swoje zadanie pochłaniając energię - nawet nie chce myśleć co by się bez niego stało - bardzo prawdopodobnie pęknięta czaszka.

Mam teraz wymuszoną kilkudniową przerwę w treningu. Muszę się upewnić, ze jestem OK. I apeluje do wszystkich uczestników IM 2010 i nie tylko - nie wsiadajcie na rower bez kasku - nigdy nie wiadomo czym się może skończyć nawet najkrótsza przejażdżka!

***

Wszystkim dziękuję za życzenia zdrówka. Bardzo mi to potrzebne teraz.

Czuję się OK, ale wciąż trochę obity. Na szczęście nie mam symptomów, że coś "pod kopułą" jest nie tak. Kask przyjął całe uderzenie.

A już tak dobrze szło. Trudno, teraz będę musiał ciut zmienić program.

I jak to w szkole mówiliśmy - "życie nie jebajka, życie to jebitwa".

***

Z ostatniej chwili:

Już było wszystko OK, a tu znowu rozbolała mnie głowa i już prawie 20 godz nie przestaje. Niedługo idę do lekarza, choć mam wrażenie, że to może jednak nie łeb. Ale trzeba to sprawdzić.
W każdym razie, jeśli to jakiś fałszywy alarm, to nie będę miał dużych strat w treningu. Jeszcze jeden weekend dłuższego biegu i jazdy, i odpoczynek!

***

Piotrze!

Wszyscy triatloniści i sympatycy trzymają za Ciebie kciuki i życzą udanego startu, i szczęśliwego dotarcia do mety w "ładnym" czasie.

Jesteśmy z Tobą!

Brak komentarzy:


podobało się, skorzystałeś? postaw kawę autorowi