ogrom wiedzy za darmo, ale dorzuć się na kawę



wtorek, 23 września 2008

Lawina

Lawina to nic groźnego, pod warunkiem, że jest to marszozbieg (zwróć uwagę na "z" pośrodku) ze Śnieżki do Samotni.
Taką właśnie obiegową nazwę nosi: Lawina.


Przez 5 poprzednich lat pogoda była wyśmienita – złota, polska jesień.
W górach było przepięknie, a na imprezę przybywało rok rocznie więcej uczestników.


Tak było do tego roku.
Rok 2008 zapisał się w historii tej imprezy wyjątkowo paskudną pogodą, a był to 20 września, ale po kolei.


Już tydzień wcześniej wiadomo było, że będzie zimno, deszczowo i wietrznie. Kto interesował się kiedykolwiek Karkonoszami ten wie co to oznacza.
To właśnie na Śnieżce zanotowano rekordowe prędkości wiatru. Nawet Tatry nie są w stanie konkurować z Karkonoszami.
Do tego dochodzi ponura sława tych gór.
I już to wystarczy, by zmiękczyć najtwardsze serce, a gdy do tego doszły rozsyłane przez organizatora Lawiny maile o trudnościach, to wielu zrezygnowało z wyprawy i starcie w tej jedynej w swoim rodzaju imprezie sportowo-turystyczno-rekreacyjnej.


A niepotrzebnie się obawiali (choć jest to trochę przekorne stwierdzenie).

Na górze, czyli na Śnieżce, było mgliście, zimno, wietrznie i śnieżnie, i ślisko, i w ogóle to komu by się chciało...
Na dodatek na górę samochody nie dawały rady wjechać i tak było od tygodnia.

Mimo tych przeciwności 6. Lawina okazała się rekordowa.
Może nie frekwencyjnie, choć 107 uczestników na starcie i tyleż samo na mecie w zaistniałych warunkach pogodowych też jest rekordem.
Nie naciąganym rekordem jest:
poprawa wyniku przez 9 osób w stosunku do swoich poprzednich startów;
47 uczestników wystartowało po raz pierwszy!


Po raz pierwszy także start został podzielony na, nazwijmy to, honorowy i ostry.
Honorowy miał miejsce na Śnieżce i po nim uczestnicy zeszli za dyrektorem Lawiny do Domu Śląskiego, gdzie zostawiwszy plecaki pobiegli do mety, do Samotni.


Rozdanie nagród odbyło się we wnętrzu schroniska, a puchary w tym roku były wyjątkowo ciężkie i trudno zgadnąć czy był to wpływ pogody, czy może rzeczywiście ważyły więcej niż zazwyczaj.


Imprezę w Samotni fenomenalnie poprowadził Piotr Pustelnik (jeżeli wydaje Ci się, że znasz to nazwisko z himalaizmu polskiego, to nie mylisz się – tak, to on!), a nagrody wręczał sam „Przyjaciel Lawiny”, dyrektor KPN-u, Andrzej Raj.
Przyglądała się temu i oklaskiwała uczestników Anna Czerwińska – wspaniała polska himalaistka.


A dzień później, w Karpaczu, nastąpiły uroczystości związane ze „Śladem Zdobywców”, ale to już zupełnie inna historia.

Wyniki

Zdjęcia ze startu - Mateusz Kurdziel
Zdjęcia z mety - Katarzyna Lipiec-Sidor

Brak komentarzy:


podobało się, skorzystałeś? postaw kawę autorowi