Fastpacking jest ofertą skierowaną dla prawdziwych twardzieli, dla złaknionych przygody „niespokojnych duchów”, którzy szukają dla siebie miejsca wyczynu poza sportową areną, rywalizacją i kwalifikacją, ale... nieświadomie wpasowują się w sportowy wyczyn.
Czym zatem jest, przy tak niesprecyzowanym zagajeniu, fastpacking?
Najpierw sprawdźmy co o fastpackingu (FP) mówią sami fastpackerzy:
Michael Valliant: FP zawiera się w pokonywaniu trasy szybko i z użyciem lekkiego ubrania, i spędzania nocy poza dachem.
Ryan Jordan: celem FP jest przemieszczenie się najwięcej jak to możliwe.
Kevin Sawczuk - FP jest podróżowaniem na lekko, aby móc pokonać jak najwięcej mil i cieszyć się z tego. Nie prędkość jest istotna, a odległość!
Brian Robinson – fastpakerzy to ultrabiegacze, którzy nie lubią obozować.
Czy można z tego stworzyć definicję?
Tak!
Fastpacking jest zaawansowaną wędrówką z całym potrzebnym wyposażeniem, dopuszczającą zarówno bieg jak i nocleg; wykorzystującą sieć szlaków oraz dróg nieznakowanych.
Nadrzędną filozofią jest w miarę samowystarczalne pokonanie jak największego dystansu w jak najkrótszym czasie z zachowaniem przy tym wrażeń estetycznych dostarczanych przez mijane środowisko.
Kilka porównań z innymi, pokrewnymi, a uznanymi działaniami, powinno jeszcze bardziej przybliżyć ideę FP.
Przede wszystkim porównajmy fastpacking z:
- bieganiem długodystansowym, ultramaratońskim (ang.: UR – utrarunning);
- bieganiem przełajowym, crossowym, trialowym (ang.: TR – trail running);
- bieganiem na orientację (BnO, ang.: O – orienteering);
- rajdami przygodowymi (ang.: AR - adeventure racing),
- oraz tak „egzotycznymi” dziedzinami jak backpacking (BP) i outdooring (OD).
Fastpacking a bieganie ultradystansowe:
Bieg ultramaratoński dopuszcza punkty odżywiania, odświeżania i wsparcie zespołu; odbywa się na wyznaczonej, opisanej trasie i celem jest odniesienie zwycięstwa nad innymi, nad prawidłowym przebiegiem czuwają sędziowie, a w fastpackingu tego nie ma: wszystko trzeba mieć ze sobą, nie dość, że można się przespać, to i należy skręcić na punkt widokowy by podziwiać panoramę okolicy.
Fastpacking a bieganie trialowe:
Bieg przełajowy, crossowy, ale w znaczeniu amerykańskim, czyli trialowy (język polski nie jest tu precyzyjny lub nie wyłoniła się jeszcze definicja), zakłada pokonanie dystansu zgodnie z założeniami ultrabiegu, ale najczęściej w terenie mocno zróżnicowanym, A fastpacking przeciwstawia mu się tym samym co ultabiegom i jest niezależny od ukształtowania terenu, choć wyczyny górskie są uważane za najbardziej szlachetne.
Fastpacking a bieganie na orientację:
Bieg na orientację odbywa się w formie zawodów na „zamkniętym” terenie, a jego celem jest jak najszybsze odszukanie punktów kontrolnych, a nawigacja odgrywa kluczową rolę. W fastpackingu teren jest „otwarty”, a umiejętność posługiwania się kompasem ważna ale zupełnie zmargilizowana, można przecież nie schodzić z wyszlakowanej i znanej sobie trasy.
Fastpacking a rajdy przygodowe:
Rajdy przygodowe są bardzo blisko fastpackingu, i ideologicznie, i wyczynowo, ale dopuszczają, a często wręcz zmuszają do tzw. przepaków, zmiany środka lokomocji i co pewien czas nakazują wykonywanie zadań specjalnych, fastpacking tego nie posiada.
Fastpacking a backpacking i outdooring:
Różnica leży w ilości noszonego sprzętu, który ze względu na wagę mocno redukuje szybkość marszu/biegu oraz podejścia do biwakowania i pobytu w obozie (stacjonarnie lub polowo), który stanowi istotne zagadnienie, ale nie w fastpackingu.
***
Teraz nieco historii światowej oraz wyprowadzenie idei fastpackingu z „turystyki idiotycznej” w Polsce
Termin "fastpacking" narodził się podczas wędrówki Jima Knighta, wówczas 54-latka, z Orem, ze stanu Utah i Bryce’a Thatchera, 45-latka, z Rexburga, z Idaho, którzy w 1988 roku „robili” trawers z południa na północ trasą znaną jako Wind River Range w Wyoming, przechodząc bez wsparcia 100 milowy odcinek w 38 godzin.
Ze względu na to, że nie mogli mieć 7-miu dni wolnego, postanowili zrobić to jeden weekend. Droga została podzielona, mniej więcej, na dwie połowy i tak też przebyta.
Wycieczka zaowocowała nie tylko ideą fastpackingu, ale także założeniem przez Thatchera Ultimate Direction, firmy specjalizującej się w projektowaniu i wytwarzaniem plecaków do systemów nawadniających i fastpackingu.
Od tamtego czasu koncepcja FP została ulepszona i zmodyfikowana, i przeszła do wydarzeń określanych mianem ekstremalnych.
Nie oznacza to, że nie ma w Ameryce protoplastów fastpackingu. Na pewno są! Podobnie jak w Polsce!
W Polsce idea fastpackingu rozkwitła w latach osiemdziesiątych jako „turystyka idiotyczna” (TI).
Zakładała ona takie przejścia do Górskiej Odznaki Turystycznej (GOT), które dadzą przynajmniej 50 punktów. Obwarowane zostało to wymogiem dodatkowym – czas odpoczynku nie mógł przekraczać 1 godziny, podobnie do najkrótszego odcinka marszu, który powinien nie być krótszy niż 1 godzina.
Pomysł wywodzi się z wrocławskiego Studenckiego Koła Przewodników Sudeckich z początku lat osiemdziesiątych, z czasu stanu wojennego. Naturalnym więc było, że głównym celem było przejście Trójkąta Idiotycznego - czyli trzech tras łączących trzy wybitne szczyty sudeckie na „Ś”: Śnieżkę, Śnieżnik i Ślężę, nazwanego Wielkim Szlemem. Potem doszedł do tego Główny Szlak Beskidzki (GSB): Komańcza-Krynica, a potem inne trasy.
TI skupia się na górach z racji „regulaminu” (50 pkt. GOT-u), ale idea TI jest najbliższa FP, który dopuszcza także eksplorację szlaków nizinnych i nocne odpoczynki.
I tak jak można polemizować z „odkrywcami” amerykańskiego fastpackingu o czas i miejsce, tak można też polemizować z polskimi „idiotami” o czas i miejsce (np. wg . moich wiadomości jest to idea z lat 60-tych), ale że nie jest to bój o pryncypia, to zaniechajmy go.
Kogo warto wymienić w jego dokonaniach?
Kevin Sawchuk - 223 mil w 93 godziny i 5 minut.
Andrew Skurka – w listopadzie 2007 zakończył wyprawę 6875 mil nazwany Wielką Zachodnią Pętlą, łączącą 5 długodystansowych szlaków. Pokonywał średnio 33 mile dziennie przez 208 dni (ekwiwalent 262 maratonów). Za wysiłek i kreatywność wyróżniono go w National Geographic Adventure –nagrodą Podróżnik Roku (takie polskie Kolosy).
Z innych jego wyczynów: w 2005 roku przebył Amerykę od oceanu do oceanu (pierwsza osoba, która tego dokonała), 7800 mil w 11 miesięcy, a dwa miesiące później przebiegł maraton w 2:55!
Kevin Sawchuk i Andrew Skurka razem odbyli 6-dniową wycieczkę - 180 mil.
Brian Robinson był pierwszy, który zdobył potrójną koronę podczas jednego roku – w 10 miesięcy pokonał 7371 mil.
Dokonania Polaków w kraju, przykładając do tego inną skalę, też wyglądają imponująco:
Jacek Potocki - Śnieżnik - Ślęża (14-15.05.1988., 33 godziny i 30 minut).
Krzysztof Strasburger – Śnieżnik – Śnieżka w 56 godzin.
Paweł Brudło - Śnieżnik – Śnieżka w 53 i pół godziny.
Piotr Kłosowicz – Główny Szlak Beskidzki w 163 godziny.
***
Powyższy tekst jest zalążkiem artykułu, który wkrótce ukaże się w prasie branżowej.
***
Za pomoc dziękuję fastpackerowi – Marcinowi Lenskiemu – uczestnikowi imprez długodystansowych, najlepszemu Polakowi w Transalpine Goretex Trail (razem z Jackiem Karczmitowiczem) w 2007 i zaproszonemu do udziału na słynne Trans Rockies do USA (jesień 2008).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz