ogrom wiedzy za darmo, ale dorzuć się na kawę



poniedziałek, 8 grudnia 2008

Fascynacja triathlonem - Scott Molina

Dzisiaj dla odmiany odpoczynek po żołnierskiej zaprawie.
Chciałbym wszystkim przybliżyć początki, a może narodziny, mojej fascynacji triathlonem.

Otóż dawno, dawno temu ukazywał się ilustrowany tygodnik o swojsko brzmiącym tytule: "Sportowiec".
Kupowałem go i czytywałem regularnie.
I gdy większość moich kolegów i koleżanek zbierało zdjęcia aktorów - ja sobie zbierałem zdjęcia sportowców, ale tych szczególnych, tych wyjątkowych.
Do dzisiaj zostało mi kilka kartek z tamtego albumu.
Do dzisiaj ocalał artykuł o Scott'cie Molinie.



Autora nie pamiętam, a wycinek z prasy nie okazał się dla niego łaskawy.
Roku wydania również nie ma, ale do tego można dojść po pewnych faktach z artykułu.
Ale po kolei.

Zaczyna się słowami:
"Jak się nazywa sportowiec, który przepływa 1500 metrów w szesnaście minut i przebiega 10 kilometrów w pół godziny? Już te dwa rezultaty szokują, a jeżeli jeszcze dodamy, że ten sam zawodnik jest także doskonałym kolarzem...".

Przyznacie, że frapująco?

Dalej jest krótka notka idola, który w 1984 roku wystartował 23 razy i odniósł 18 zwycięstw - godny następca Dave'a Scotta.
Autor prorokuje, że moda triatlonowa tego lata i jesieni obejmie także Europę.
Po czym podaje jaki dystans trzeba pokonać by zdobyć tytuł "Ironmana" - nawet sobie przy tych liczbach postawiłem wykrzykniki, robiły wrażenie!




Pierwsza ciekawostka z artykułu dotyczy statystyki.
Podczas pierwszych 7 edycji hawajskich zawodów zwycięzcy uzyskali średnio:
  • pływanie 58 minut
  • jazda na rowerze 5 godzin 15 minut
  • maratoński bieg 3 godziny 13 minut
Następna jest jeszcze ciekawsza.
Scott Molina był pechowcem, który nigdy nie wygrał Ironmana. To znaczy raz wygrał, ale tylko na chwilę, bo go zaraz zdyskwalifikowano.
"Natomiast w 1984 roku wreszcie zrealizował swój wielki cel i deklasując przeciwników zwyciężył z przewagą 20 minut. Już jednak po kilkunastu minutach... przestał być zwycięzcą. Surowy regulamin spowodował, że Molinę, podobnie jak zwyciężczynię w kategorii kobiet Jacqueline Shaw, zdyskwalifikowano. Wydawać może się to nieprawdopodobne, ale przyczyną kary były... czerwone światła uliczne. Molina dwukrotnie nie zastosował się do przepisów o ruchu pieszym (...)".

Czy dzisiaj byłoby to jeszcze możliwe? Jazda przez skrzyżowania z sygnalizacją świetlną i zachowanie wymogów o ruchu drogowym? Na poważnych zawodach?




Kolejną ciekawostką jest fakt rozgromienia przez Molinę blisko tysiąca rywali na trasie supertriatlonu - 10 km pływania, 400 km jazdy rowerem i podwójnego maratonu.

Praca tygodniowa naszego bohatera sprowadzała się do:
  • pływanie 3 x 500 m
  • jazda na rowerze 800 km
  • bieganie 3 x 25 km
  • starty - 2 x m-c
Ciekawie wygląda to zestawienie (mam nadzieję, że korektorzy poprawili całość błędów i nie ma przekłamania).

Molina z rozbrajającą szczerością wyznawał także, że startuje tylko i wyłącznie dla pieniędzy.

***

A na koniec jest polski akcent:
"Warto przypomnieć, że przed rokiem odbyły się w Polsce pierwsze zawody triatlonowe. Na historycznej trasie w Poznaniu zwyciężył nasz świetny pięcioboista Jan Olesiński".

***

Czy już wiesz, w którym roku ukazał się ten artykuł?

Brak komentarzy:


podobało się, skorzystałeś? postaw kawę autorowi