Poniżej prezentuję kolejny tekst Piotra Leżańskiego, ironmena z Australii, który dzieli się swoimi doświadczeniami związanymi z doborem dodatków do roweru.
Piotr Leżański
To co przyczepiamy do roweru czyli różne akcesoria.
1. Komputer, czyli więcej niż zwykły licznik kilometrów.
Komputery są bardzo różne - poczynając od takich, które sprzężone z czujnikami na korbach pokazują moc rozwijaną przez zawodnika (SRM), a kończąc na takich najprostszych z kilkoma funkcjami (prędkość bieżąca, maksymalna, przeciętna, dystans).
Mogą być podłączane za pomocą przewodów przeciągniętych wzdłuż ramy i widelca lub też bezprzewodowe.
Mogą być jak np. Polar 625x lub 725x sprzężone z funkcjami monitora serca i noszone na ręce jako zegarek, a do jazdy zakładane na uchwyt na kierownicy.
Wszystkich marek opisać nie sposób, skoncentruję się więc na funkcjach oraz na niektórych przykładach.
Wg. mnie minimalna ilość funkcji, które powinien mieć komputer to:
· Prędkość bieżąca
· Prędkość średnia
· Dystans jazdy
· Dystans totalny
· Stoper
· Automatyczny start/stop
· Czas jazdy
Pożądane to:
· Kadencja czyli prędkość obracania pedałami
· Wskaźnik szybkości bieżącej w stosunku do średniej (z reguły znak + lub – czy też strzałka w górę lub w dół)
· Prędkość maksymalna (w czasie danej jazdy)
· Scan czyli automatyczna zmiana ekranu co kilkanaście sekund bez potrzeby naciskania guzików.
Większość komputerów ma także funkcje zegarka, a niektóre pokazują temperaturę, wysokość nad poziomem morza czy też puls. Wiele komputerów można programować na dwie lub więcej średnice kół tak, że mając np. dodatkowo MTB nie trzeba do niego kupować całego komputera, wystarczy dokupić i zamontować uchwyt i czujnik, i tylko przekładać komputer z jednego roweru na drugi.
Komputery bezprzewodowe są trochę droższe. Unika się jednak przeciągania różnych przewodów wzdłuż ramy. Jeśli ktoś używa trenażera dobrze jest mieć komputer z czujnikiem prędkości na tylnym, a nie na przednim kole. Tylko taki montaż pozwala na monitorowanie przebiegów na trenażerze.
Komputery Flight Deck czy też Ergo Brain współpracują odpowiednio z Shimano i Campagnolo. Są one podłączane do tych drobnych guziczków znajdujących się na gumowych osłonach dźwigni hamulców tak, że można zmieniać na nich funkcje bez odrywania rąk od kierownicy. Mają też bardzo przydatną funkcję - pokazują na jakim przełożeniu jedzie się w danym momencie. Odbywa się to w następujący sposób: dane zbierane są z czujników znajdujących się w dźwigniach przerzutek, a ilość zębów i przełożeń wprowadza się w czasie wstępnego programowania. Komputery te pokazują także kadencję; jest ona obliczana na podstawie danych o przełożeniu i prędkości jazdy. Jednak powoduje to, że kadencja jest też pokazywana, gdy nie obraca się pedałami. Jest to minimalna niedogodność - w końcu wiadomo kiedy się pedałuje, a kiedy nie.
Dokładność wskazań komputera zależy od zaprogramowanej pewnej “tajemniczej” liczby. Jest to obwód koła zmierzony i wprowadzony do komputera w milimetrach. Większość instrukcji podaje tę liczbę dla danego wymiaru opony, jednak aby osiągnąć najlepszą dokładność należy tę liczbę znaleźć samemu dla danego koła i opony. Najłatwiej to zrobić rozciągając miarkę na ziemi i tocząc po niej koło przez pełny obrót. Należy to powtórzyć kilka razy i wyciągnąć średnią.
Trudno jest polecić jakiś najlepszy komputer. Każdy musi go dobrać w zależności od potrzeb i od stanu kieszeni oraz chęci gromadzenia danych.
2. Pompka a właściwie pompki.
Dlaczego „pompki” - bo potrzebne są dwie. Jedna mała, lekka przy rowerze do używania tylko w awaryjnej sytuacji na drodze. Druga do używania w domu, stojąca na podłodze z podłączanym wężykiem i manometrem.
Dlaczego dwie? Kto używał małej pompki, bezpośrednio na kole wie zapewne jak łatwo wyginają się i łamią końcówki zaworków. Czasem wystarczy kilka pompowań. A w dętkach do rowerów szosowych (700x23 lub zbliżone) zaworków nie można wymienić i zastąpić jak w tych, które maja zaworki typu samochodowego.
Koszty pompki podłogowej szybko się zwrócą gdy pomyślimy o oszczędności na wymianie dętek. Poza tym pompki te mają manometry co pozwala na sprawdzanie i utrzymywanie maksymalnego ciśnienia w oponach. A jest to ważne, gdyż koło maksymalnie napompowane mniej się odkształca, a co za tym idzie ma mniejsze opory toczenia.
Do tego dochodzi czas mierzony ilością ruchów ramienia cisnącego tłok w pompce. Różnica między komfortowym pompowaniem pompką podłogową, a „machaniem” małą pompką trzymaną jeszcze ręką przy zaworku jest znaczna.
Jeśli ktoś nie chce na szosie tracić czasu na pompowanie po zmianie dętki to może zaopatrzyć się w naboje z CO2, bardzo podobne do tych do syfonów, które za pomocą specjalnej końcówki pompują oponę w kilka sekund.
3. Aero- bars lub tri-bars czyli te przedłużenia kierownicy w osi podłużnej zwane lemondką.
Aero- bars mogę każdemu polecić.
Spełniają one dwie bardzo ważne funkcje
1. pozwalają na jazdę w najbardziej aerodynamicznej pozycji,
2. dają możliwość przybrania trzeciej pozycji na rowerze (dwie zasadnicze to ręce na wygięciach kierownicy i na osłonach hamulców), co jest bardzo przydatne przy długich jazdach gdy już wszystko boli.
Polecałbym lemondki z jak największym zakresem regulacji tzn. regulacją długości, rozstawu podpórek i ich położenia.
Trzeba będzie trochę poeksperymentować aby znaleźć wygodną pozycję. Zauważyłem, że podpórki umieszczone dość daleko od łokcia, w połowie przedramienia, powodowały, że miałem stale napięte ręce, gdyż tworząca się dźwignia odrywała dłonie od uchwytów. Ponieważ nie mam regulacji musiałem przerabiać umocowania podpórek aby się opierać bez wysiłku.
Należy trochę poszukać, aby dobrać odpowiedni model. Kilka razy zauważyłem że karbonowe lemondki, choć znacznie droższe, były cięższe od aluminiowych.
Dobrzy kolarze, którzy wiedza, że mogą przejechać dystans praktycznie w jednej pozycji, mogą zmodyfikować kierownicę na tzw. bycze rogi (bull horns) [w Polsce, w slangu kolarskim, w odróżnieniu od kierownicy – „baran”, spotyka się nazwę – „koza”; DS], gdzie na uchwytach są tylko cienkie dźwignie hamulców. Dźwignie przerzutek są wtedy umieszczone na końcówkach (bars tip shifters). Są to dźwigienki indeksowane tzn. zaskakują w nowe miejsce przy zmianie biegu. Przy takiej jednak konfiguracji roweru nie ma mowy o zmianie biegu gdy np. stoimy w pedałach pracując ciężko pod górę gdy ręce mocna opierają się na kierownicy, co jest możliwe przy używaniu zintegrowanych dzwigni.
Do jazdy na lemondkach należy się przyzwyczaić. Na początku będzie się miało wrażenie niestabilności i łatwo będzie o upadek. Pierwsze uczucie jest trochę jak jazda bez trzymania kierownicy. W miarę praktyki pewność jednak wraca, niemniej jednak taka pozycja jest zdecydowanie mniej stabilna i przy jeździe np. z góry z prędkością ponad 50 km/h czy też na nierównej nawierzchni polecam pewny uchwyt kierownicy zamiast leżenia w aerodynamicznej pozycji.
4. Siodełko.
To już jest sprawa bardzo indywidualna - każdy jest inaczej zbudowany. Jedno jest pewne - takie czy inne, miękkie czy twarde - po zrobieniu ponad 100 km d… będzie bolała!
Siodełko powinno być dobrane optymalnie do miednicy - rozstawu kości kulszowych, a ściślej: guzów kulszowych i kości krzyżowej.
Siodełko powinno dać też możliwość przesuwania się do przodu i do tyłu, co nie tylko pozwala odciążać poszczególne fragmenty naszego siedzenia, ale także zmienia geometrię ciała, co wpływa na odpoczynek części mięśni grzbietu, barków, ramion, a także nadgarstków oraz zmienia długość trwania siły nacisku na pedały.
Jedyne co mogę polecić zarówno paniom jak i panom to siodełko z podłużnym wycięciem w przedniej części, które bardzo skutecznie niweluje nacisk na te cenne i jakże delikatne części ciała.
5. Pedały.
Temat pedałów nierozerwalnie wiąże się z butami; często można kupić je w kompletach. Często trzeba je kupować razem, gdyż zmiana pedałów platformowych, czyli takich zwykłych, pociąga za sobą potrzebę wpięcia do niej odpowiednio dostosowanego buta.
Takiego problemu nie mają tylko ci, którzy korzystają z pedałów z noskami, ale to rozwiązanie powoli odchodzi do lamusa.
Na rynku jest bardzo wiele modeli. Jedno jest pewne- tylko te zatrzaskowe powinny wchodzić w grę. Łącza się one z butem za pomocą plastikowych klocków (cleats) [bloki – DS], które się przykręca do podeszwy. Nogę zatrzaskuje się naciskając piętę ku dołowi, a odpina poprzez obrót pięty na zewnątrz. Muszę tu podkreślić na zewnątrz, gdyż niektóre modele pozwalają na ruch pięty do wewnątrz.
Jakoś było mi łatwiej tak odpinać nogę do czasu gdy skręciłem piętę za mocno i piętka buta weszła mi w szprychy tylnego koła, i je zablokowała. Bilans: natychmiastowy upadek, obtarcia tu i ówdzie, ale najgorsza była zdarta szprychą skóra na achillesie. Natychmiast się nauczyłem odpinać na zewnątrz.
Jak i inne części, lżejsze pedały kosztują więcej wiec dobór zależy od budżetu. Z reguły do każdego modelu można kupić rożne klocki (cleats), jedne pozwalają na kilka stopni obrotu stopy w płaszczyźnie poziomej (float) co umożliwia naturalny dobór pozycji stopy na pedale, inne trzymają stopę w jednej tylko pozycji. Pedały maja też regulowaną siłę potrzebną do odpięcia stopy.
Występuje kilka systemów niekompatybilnych ze sobą. Shimano SPD – najpopularniejszy oraz Time i Crank Bros. Typowo szosowymi są: Look, Compagnolo, a także Shimano.
6. Światła.
Cóż, zdarza się, że jesteśmy zmuszeni jeździć po zmierzchu. A wiąże się to z oświetleniem roweru. Są na rynku dostępne bardzo mocne światła zasilane akumulatorem wożonym w koszyczku na bidon. Święcą z mocą niemalże dorównującą reflektorom motocykla. Niestety są one drogie i mimo oczywistych zalet niewielu rowerzystów je stosuje.
Ja sam używam, i poleciłbym, zarówno przednie jak i tylne lampki na diodach LED. Są one lekkie, bardzo dobrze widoczne, można je ustawić na świecenie ciągłe lub błyskanie. Mimo, że trochę droższe niż konwencjonalne, ale baterie w nich zużywają się znacznie wolniej i po kilku miesiącach różnica się zwraca. No i oczywiście nie należy zapomnieć o zasadzie, że im więcej odblasków na rowerze i ubraniu tym lepiej.
7. Koszyczki i bidony.
Tutaj panuje zupełna dowolność. Najczęściej spotykane koszyczki na bidony są aluminiowe (można sobie dobrać kolor pasujący do roweru), ale jak ktoś chce wydać dużo forsy i kupić z karbonu aby zaoszczędzić 3-4 g wagi to jak są one jak najbardziej dostępne. Są również dostępne koszyczki mocowane za siodełkiem zamiast (lub na dodatek) tych na ramie. Można również kupić bidony tzw. „jestream system”, są to bidony o aerodynamicznym kształcie mocowane miedzy lemondką - z rurką do picia. Jedna (mała) niedogodność - trzeba w czasie jazdy z bidonów wręczanych na punktach odżywczych przelewać napój w trakcie jazdy do bidonu jetstream.
8. Trenażer.
Jest to urządzenie, do którego mocujemy rower i “jeździmy” w domu. Wg. mnie bardzo przydatne, niemalże niezbędne. Pozwala na wykonanie treningów w czasie złej pogody lub gdy mamy mało czasu, gdyż generalnie przyjmuje się, że godzina jazdy na trenażerze jest warta przynajmniej 1.5 razy więcej niż na szosie. Zakłada się tak gdyż na trenażerze nie mamy odpoczynku jak np. podczas jazdy z góry, tu trzeba cały czas kręcić. Poza tym trenażer jest przydatny do ćwiczenia techniki pedałowania, gdyż nic nam (jak np. samochody) nie rozprasza uwagi i można się skoncentrować wyłącznie na kręceniu.
Generalnie trenażery są trzech rodzajów - wiatrakowe (wind trainer), gdzie opór toczenia uzyskiwany jest za pomocą wirnika jak w wentylatorze, magnetyczne, gdzie jak z nazwy wynika stosuje się magnes i z oporem uzyskiwanym hydraulicznie. Ceny ich postępują w tej samej kolejności, a wytwarzany hałas jest odwrotnie proporcjonalny do ceny. Tzn. aby nie było wątpliwości wiatrakowe są najtańsze i najgłośniejsze.
Opór jest przenoszony na koło poprzez rolkę dociskaną do opony lub też w droższych modelach poprzez rolki dociskane do obręczy (nie zużywa się wtedy tylna opona przy kręceniu). Dodatkowo opór można regulować za pomocą dźwigni umieszczonej przy rolce lub też w niektórych modelach na kablu, który można przyczepić do kierownicy. Osobiście uważam, że model z kablem nie jest warty extra pieniędzy, gdyż raz ustawiwszy opór mamy 18-20 biegów do dyspozycji, którymi można również regulować opór pedałowania.
Dla tych co koniecznie muszą mieć najlepszy gadżet warto wspomnieć Computrainer. Jest to trenażer sprzężony z komputerem. Na ekranie widzimy trasę, na której “jedziemy”, są dostępne z różnych wyścigów kolarskich i triathlonów. Komputer reguluje opór trenażera w zależności od trasy - pod gore, w dół itp. Dostępny jest odczyt mocy wytwarzanej przez zawodnika, siły nacisku na pedał podczas 360° obrotu i różne inne dane graficzne podczas jazdy na danej trasie. Można również Computrainer ustawić na wyścig z jednym z wirtualnych zawodników lub z partnerem jadącym obok lub na drugim końcu świata.
***
Z ostatniej chwili: w 2008 roku Shimano wypuszcza nowa grupę Ultegra XL, która mieści się pomiędzy Ultegra i Dura-Ace i jest ok. 70 g lżejsza niż Ultegra.
Grupa Sora będzie od 2008 roku modelem 9 biegowym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz