feci, quod potui, faciant meliora potentes
Wszelkie działania i aktywności mają swój kres.
Nie oszukujmy się. Możemy być długowieczni, możemy dość długo zachować sprawność, ale nie jesteśmy nieśmiertelni, a wraz z upływem lat nasz organizm jest coraz bardziej dysfunkcyjny.
Kiedyś byłem bardzo dobrym zawodnikiem sportu kwalifikowanego, a poszukiwania własnej drogi trwale splotły się z aktywnością ruchową.
Zaważyło to na moim życiu na tyle, że po paru zakrętach zawodowo-życiowych związałem się ze sportem.
Nie tylko w sferze szkoleniowej.
Przeniosłem zamiłowanie do wysiłku na kolejne lata swojego życia.
Sport we wszelkich swoich aspektach przekazywał mi to co najbardziej pierwotne i wartościowe: masz to co wypracujesz.
Wspaniała filozofia życia.
Możesz jęczeć, możesz utyskiwać, ale to pracowitość jest kluczem sukcesu i rozwoju.
Systematyczny wysiłek, często wyczerpujący, podejmowany w trosce o rozwój zawsze przynosi rezultaty. Nitsche to zawarł w zgrabnym zdaniu, które obecnie jest nadużywanym sloganem: co mnie nie zabije, to mnie wzmocni [was mich nicht umbringt, macht mich stärker].
Ba, już dawno temu ujęto ją w patetyczne słowa: per aspera ad astra [przez trudy do gwiazd].
Zostawię miłe wspomnienia z lat młodzieńczych i skupię się na tych niedawnych latach sportu amatorskiego.
Jak na "ciężkiego" (wagowo) biegacza-amatora poszło mi nawet nieźle w maratonie (2:55), a także zostałem Międzynarodowym Mistrzem Polski na Ergometrze Wioślarskim, a i w triathlonie nieźle mi się wiodło: IM (226 km) 10:14:39, M-45.
W końcu wiele lat czynnego sportu (nie tylko tego wymienionego wyżej) i ponadprzeciętnej aktywności zrobiły swoje: poczułem się zmęczony. Poczułem się znużony ciągłym wysiłkiem i zabieganiem o wynik.
Znacie ten moment z filmu, gdy Forest Gump zatrzymuje się i oznajmia, że właśnie odechciało mu się biegać?
"Zmęczyłem się. Chyba już wrócę do domu".
Przestaje biec, odwraca się i idzie... do domu. I tak po prostu kończy z bieganiem.
Zmęczył się.
Też się tak poczułem.
Zmęczyłem się.
Przyszła pora, by zakończyć swoje treningi.
Coś zmienić, a nade wszystko odpocząć.
Zatrzymać się, odwrócić.
Wrócić do domu.
***
Teraz podobnie się czuję w swojej sferze zawodowej.
Czuję się znużony i zniechęcony.
Stykając się z obojętnością, czy to rzeczywistą, czy urojoną; czasami niechęcią o różnorakim podłożu, bardzo rzadko ze wzgardą, postanowiłem odpocząć.
Powoli się wycofuję. Staję się coraz mniej rozpoznawalny, ale nie rozpaczam. Taka jest kolej rzeczy, taka jest kolej dziejów. Przychodzą nowi, przychodzą młodzi i chcą mieć swoich rówieśników wokół siebie. Chcą sami odkryć odkryte, nazwać nazwane. Trzeba im zrobić miejsce.
Nigdy się nie rozpychałem, ani nie zamierzam tego robić.
Nigdy przesadnie nie walczyłem o swoje należne miejsce, ani nie zamierzam tego robić.
Doznaję różnego rodzaju złośliwości i upokorzeń rzeczywistych lub domniemanych. Od obcych, ale też od znajomych.
Boli, ale daję sobie z tym radę.
Mam i znam swoją wartość, wyznaczyłem swoje możliwości, które są bardzo łatwe do weryfikacji.
Wystarczy spojrzeć na moje dokonania organizacyjne ostatnich lat i wyrwanie dzięki nim polskiego amatorskiego triathlonu z niebytu dzięki inspiracji i mocy jaką Projekt IM 2010, a później Stowarzyszenie Triathlonowe IM 2010 tchnęło w "polską mizerię”.
Wystarczy obejrzeć wyniki zawodników jakie osiągnęli pod moją opieką i kierunkiem.
Wystarczy zrozumieć pomoc, którą wsparłem sportowców bez dostępu do trenera.
Część swojej wiedzy przekazałem w artykułach zamieszczanych przez różne czasopisma, wiele w książkach.
Zrobiłem to, bo wiem jak trudno przeciętnemu pasjonatowi odnaleźć się wśród zawiłości treningu.
Część swojej wiedzy systematycznie zamieściłem i zamieszczam na niniejszym blogu.
Robiłem to i robię, bo wiem jak trudno odnaleźć się wśród zawiłości i natłoku wskazań metodycznych.
Cieszę się, że ta wiedza znajduje odbiorców i jest wdrażana w trening.
Tak...
Dlatego nie będę nikogo o nic prosił, ani się dopominał.
Nie mam potrzeby pozyskiwania rozgłosu.
Mam i znam swoją wartość.
Tak więc… trzeba pogodzić się i zrozumieć, że nadszedł moment odpoczynku.
To jest dokładnie tak samo jak podczas zawodów, w takiej chwili, o której mówię swoim zawodnikom, gdy przerażeni pytają co mają robić gdy "złapią gumę" - powiedzieć sobie, że to jest ten moment, gdy niezbędna jest krótka przerwa, której nawet w myślach nie chcieli dopuścić, ale jest ona niezbędna i potrzebna. I oto jest, i trzeba ją wykorzystać najlepiej jak się potrafi, by za chwilę, znowu ruszyć do walki o pierwsze miejsce i wygraną.
Tak im mówię, a co z tym zrobią, to ich decyzja.
Tak im mówię...
Tak też mówię sobie...
ps
wyjaśnienie przewodniego cytatu:
zrobiłem, co mogłem, kto potrafi, niech zrobi lepiej
pps
Gorillaz, Clint Eastwood:
6 komentarzy:
Darku, dziękujemy! Zdrowia i duużo wolnego czasu. ;-)
można powiedzieć: to prawda: jest później niż myślimy;
po drugie sport jest tylko narzędziem, przynajmniej powinien być; niemniej jednak jest to/lub może być potężne wsparcie/fundament dla Pańskiej dalszej aktywności, tylko może inaczej ukierunkowanej; może tak jak tam: 2 Kor 11, 24-28 :)
z serdecznymi pozdrowieniami
Pański sympatyk
:)
W. Konkol
Dla szukających wyjaśnienia: 2 Kor 11, 24-28
http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1009
Co znaczy "organizm jest coraz bardziej dysfunkcyjny"? Czy lata przeciążeń dają się teraz odczuć? Byłbym wdzięczny za wyjaśnienie, bo jeżeli jest coś, czego warto się wystrzec, by po latach nie wyszło bokiem, to bardzo chciałbym to wiedzieć.
@up
Proponuję zapoznać się z treścią:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Proces_starzenia_się
Darku,
Zawsze byłeś moim Numerem Jeden. Wiele się nauczyłem obserwując Twoje życie sportowe i czytając wszystkie (dosłownie) Twoje książki za co bardzo dziękuję. Pozdrawiam i serdecznie i życzę powodzenia dalej, bo nie wierzę, że miałbyś zniknąć z naszego sportowego życia.
Prześlij komentarz