wtorek, 10 września 2013

Triathlon Karkonoski

Czy chcielibyście by i w naszym kraju była taka elitarna i kultowa impreza triathlonowa, której uczestnicy cieszą się estymą i legendarnym wręcz podziwem dla samozaparcia w dążeniu do mety? Taką jaką jest na przykład Norseman?
Chcielibyście! Każdy by chciał. I nie trzeba od razu startować, by się taką imprezą organizowaną w kraju chwalić.


Mam dla Was wspaniała nowinę.
Otóż już w przyszłym roku będzie się można szczycić nie tylko faktem organizacji takiej imprezy, ale także i udziałem w niej!
Tak, tak, udziałem!

Otóż doskonale znany w niektórych środowiskach organizator Maratonu Karkonoskiego (w 2013 Mistrzostw Świata) Robert "Gudos" Gudowski postanowił stworzyć taki triathlon, który wpisze się w kalendarz światowych triathlonów o najwyższym stopniu trudności.


Organizacja triathlonu jest trudna, a trudnego triathlonu jeszcze trudniejsza. Wśród wielu czynników prawie niemożliwych do przewidzenia są: uczestnicy, a raczej ich umiejętności i stopień wytrenowania warunkujący czas pokonania wyznaczonej trasy w przewidzianym na to czasie. I stąd... nasza tam obecność!
Nasza, czyli:

  • Klaudiusza Cichońskiego
  • Macieja Garncarka
  • Wojciecha Góreckiego
  • Tomasza Jędrzejko
  • Romana Kądzielewskiego
  • Olimpii Łabuz
  • Adama Łaganowskiego
  • Przemysława Przywartego
  • Dariusza Sidora
  • Michała Wojtyło

Niniejszym ogłaszam ukończenie Edycji Zero Triathlonu Karkonoskiego o roboczej nazwie "Karkonoszman"!




Wyścig, choć w edycji koleżeńskiej, miał wszystko co tylko epicka impreza mieć powinna:
  • niepowtarzalny nastrój i klimat
  • nieprzeciętny wysiłek
  • niezapomniane widoki
  • niesamowite doznania
Mógłbym jeszcze kilka takich "niecośtam" mnożyć, ale nie o to chodzi. Zamiast tego przybliżę miejsca przyszłorocznej pierwszej edycji.
Już sam ich opis przyprawia o gęsią skórkę.

***
Zaczęliśmy w Leśnej. Miejscu znanym z górującego nad jeziorem Zamku Czocha.
Ha, czujecie już zbliżający się klimat miejsca?


Pobudka była o 5:00 i było pierwsze spojrzenie na niebo. Jeszcze ciemne, bo jeszcze była noc. Widać było drogę mleczną i nic nie wskazywało na mający niedługo nadejść dzień.
Start nastąpił w przedświcie o 6:00 rano, we mgle parującej ciepłem wody.


Płynęliśmy wąskim jeziorem prowadzeni przez ledwo widoczny kajak. Hen, w górze był zamek, ale nie byliśmy w stanie go dostrzec. Niewielka przejrzystość wody nie przeszkadzała - i tak było ciemno.


Po trzydziestu paru minutach wyszliśmy na plażę. Etap pływania był poza nami.
W tym miejscu przekażę dwie uwagi.
Pierwsza, o której istnieniu uważny i zaznajomiony z triathlonem czytelnik będzie wiedział, czyli dystans. Z czasu pływania można wywnioskować, że chodzi o dystans 113 km, zwyczajowo zwany "połówką".
Druga uwaga jest taka: jeśli ktokolwiek myślałby, że ciemno i chłodna woda może odstręczać od pływania, to powinien wiedzieć, że był to najłatwiejszy etap tego triathlonu.


Skończyliśmy pływanie i rozpoczęliśmy sposobienie się do jazdy na rowerach.
Ruszyliśmy!
Przekażę krótką charakterystykę trasy:
nieustanny podjazd i zjazd do 50 kilometra, a potem... to samo tylko z o wiele, wiele dłuższymi podjazdami, o większym nastromieniu i zjazdami, niesamowicie trudnymi i wymagającymi bardzo dobrej techniki (lub niezawodnych, ciągle pracujących, hamulców), zjazdami na granicy własnego bezpieczeństwa.


Do tego natrafiliśmy na zamknięty dla nas odcinek trasy, który ominęliśmy... kolejnym podjazdem i wyczerpującym zjazdem.

Gdy zmęczeni dotarliśmy do Karpacza (4 godziny jazdy netto i ponad 1800 m przewyższeń) do naszego T2 (parking przy Hotelu Gołębiewski) dostaliśmy złą wiadomość: tak mocno wieje, że wyciąg na Kopę nie chodzi, a nasz plan zakładał zjazd po zakończeniu zawodów na Śnieżce z powrotem do Karpacza.
Szybko zmieniamy plan.


Na Śnieżkę 10 km (90 minut) w dół 10 km (90 minut), a więc razem będziemy mieli dystans około półmaratonowy, czyli potrzebny.
Zamiast przez Odrodzenie postanawiamy drogą transportową pobiec na Śnieżkę i zbiec tą samą drogą do Karpacza.
Tak uczyniliśmy, choć nieco przedwcześnie, bo już w drodze powrotnej, uczciliśmy nasz sukces!


Całość zajęła nam około 8 godzin netto ze zmianami w strefach, a z wszystkimi "przystankami wyrównawczymi" w czasie jazdy, bo wszak to edycja i zerowa, i koleżeńska, ponad godzinę dołożyliśmy do tego czasu.


Późnym popołudniem szczęśliwi i dumni z dokonanego wyczynu rozjechaliśmy się do domów.

Zapraszamy gorąco na pierwszą i oficjalną edycję Triathlonu Karkonoskiego!

My już go mamy za sobą.  :)

I gwarantujemy każdemu, który zdecyduje się na start: niezpomniane przeżycia i wieczną chwałę.

I gdy w przyszłości wbiegniesz na Śnieżkę kończąc Triathlon Karkonoski wspomnij nas, tych którzy dokonali tego przed Tobą.

***
Pozostałe zdjęcia znajdziesz tutaj.

A na stronę organizatora wejdziesz tutaj.
A to jest jego fanpage na FB.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Brawa dla Państwa! :) Impreza wydaje się naprawdę hard... dla zawodników, którym brakuje "tego czegoś" na płaskich trasach, będą czuli się jak ryba w wodzie! ;) A jest może w planach dystans 1/4 IM? :]


podobało się, skorzystałeś? postaw kawę autorowi