- A jak się sędzia przyczepi?
- To mu powiesz, że jest to do mocowania modułu GPS z kamerką.
Z dylematów i rozważań przedstartowych
Tytuł nieco na wyrost, ale doskonale oddaje "sprzętową przygodę" Sidor Teamu, która rozegrała się tuż przed Ironman'em Barcelona.
Naprawa roweru może być łatwa.
Jeżeli przez to rozumieć regulację ustawień i likwidację luzów, to w ogóle może to być banalna czynność.
Jeśli ma to być wymiana jakiejś części, to nie zawsze, ale może też może być to dość łatwe, aczkolwiek dyskusyjna jest wymiana ramy - przede wszystkim czy kwalifikuje się to jako naprawa?
Naprawa może też być dość trudna.
Szczególnie trudna, gdy dotyczy pękniętej ramy.
Ekstremalnie trudna, gdy takie uszkodzenie odkryje się tuż przed zawodami.
"Tuż", czyli dzień wcześniej, akurat wtedy, gdy za parę godzin trzeba wstawić rower do strefy zmian.
O tak, to bardzo, ekstremalnie i niebotycznie trudna sytuacja, a naprawa NIEMOŻLIWA!
I taka sytuacja zdarzyła się.
Zdarzyła się naprawdę!
Za parę godzin trzeba oddać rower do strefy, gdy nagle...!
Gdy nagle okazuje się (podczas regulacji tylnej przerzutki), że naprawiony dawno temu tylny widelec znowu uległ kontuzji, zmęczeniu materiałowemu, jak zwał, tak zwał: pękła aluminiowa rurka tylnego widelca!
Pierwsza myśl: aluminium da się spawać!
Warsztat ulokowany przy expo powinien być pomocny.
Był. A jakże. Ale tylko w udzieleniu informacji, że tego nie są w stanie zrobić i że raczej nie uda się znaleźć czynnego warsztatu samochodowego, który by od ręki zespawał pęknięcie.
Pojawiła się zatem druga myśl: pożyczymy rower lub wymienimy ramę.
To też nie było takie łatwe.
Może popołudniu, może ktoś będzie, może da się przekonać i może uda się pożyczyć.
Może...
Trzeciej myśli: kupimy nowy rower, jakoś nikt nie chciał głośno wypowiedzieć.
Godzina oddawania rowerów zbliżała się nieubłaganie.
I pojawiło się, wymuszone potrzebą, rozwiązanie!
Pęknięcie pozwalało jeździć, ale stanowiło dość duże potencjalne zagrożenie.
W związku z tym należało je zminimalizować odpowiednio zabezpieczając uszkodzenie i rygorystycznie przestrzegając płynnej jazdy.
Jak niemożliwe stało się możliwe?
Z wykorzystaniem puszki po napoju (puszka szczęśliwie nie była aluminiowa!) i życzliwości hotelowej obsługi (metalowe, skręcane opaski).
Z puszki wycięta została opaska:
I okręcona wokół feralnego miejsca:
Zabezpieczona opaskami:
Tak, że całość wyglądała na dość bezpieczne, no, nadużyłem tego pojęcia, raczej na dość skuteczne, rozwiązanie:
Pozostała do rozwiązania jeszcze jedna kwestia.
Jak zrobić, by żaden z sędziów nie miał wątpliwości przy dopuszczaniu roweru do startu?
Właśnie tak:
Są to śrubki do mocowania modułu gps z kamerką, bo kręcimy film ze startu Sidor Teamu w IM Barcelona.
:)
Jak zapewne czytelniku tego bloga wiesz, obaj, i Tomek, i Przemek ukończyli zawody uzyskując wspaniałe czasy i ustanawiając życiówki.
O czym możesz przeczytać w tym miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz