ogrom wiedzy za darmo, ale dorzuć się na kawę



środa, 28 września 2011

Miejsce na mecie

Dla biegacza amatora najważniejszy jest wynik na mecie. Wynik wyrażony minutami, który im lepszy, tym większe wywołuje zadowolenie. Na dalszy plan schodzi miejsce w grupie, a czasami właśnie to miejsce w grupie jest ważniejsze niż wynik.
Ma to miejsce podczas zawodów między najlepszymi zawodnikami (ale to amatora nie dotyczy), podczas imprez rangi mistrzowskiej, przy różnorakich woltach pogodowych, na trudnych trasach, gdzie sam udział postrzegany jest bardziej jako przygoda niż ściganie się.



Podobnie jest w triathlonie, gdzie czas jest wtórnym wyznacznikiem, na który mocno wpływają warunki pogodowe podczas pływania, a nade wszystko podczas jazdy na rowerze, a liczy się przede wszystkim miejsce.

Walka o miejsce na mecie dla amatora kojarzy się i jest realizowana głównie poprzez nadambitne, dramatyczne i pełne zawziętości sprinty na ostatnich metrach. Wywołuje to aplauz zgromadzonej publiczności, ale ma niewielki wpływ na duże zmiany w stawce zawodników. Tożsamy w tych dokonaniach jest z najlepszymi zawodnikami świata i na tym podobieństwo się kończy.


Doświadczony amator wie, że finisz musi zaczynać wcześniej. Czasami, w przypadku maratonu, nawet kilka kilometrów przed metą. Wtedy potrafi dość znacznie zmienić swoje miejsce w grupie przesuwając się w ogólnej klasyfikacji nawet o ponad tysiąc miejsc (jest to zależne od wielkości imprezy, w której uczestniczy).

Doświadczony i dobrze przygotowany zawodnik próbuje rozstrzygnąć walkę o miejsce na prawie całym dystansie forsując mocne tempo i starając się zgubić rywali szybszych od niego na finiszu lub starając się wytrzymać narzucone tempo, by finiszem rozstrzygnąć zawody na swoją korzyść. W najjaskrawszej formie widać to podczas zawodów kolarskich.

Startując w środku stawki i walcząc o czołowe, ale nie o medalowe, miejsca dość łatwo można zauważyć pewną prawidłowość. Na pierwszych kilometrach następuje "ustawienie się" uczestników w grupie.
Podobnie jest w triathlonie. Podczas pływania, podczas początkowej walki, tej kipieli wodnej, następuje "roszada" miejsc i... utrzymuje się do zakończenia konkurencji.



Często, ba, nagminnie zdarza się, że biegnie się za kimś długie kilometry w tej samej odległości. O czym wtedy się myśli? Że to jest ktoś tak samo przygotowany, niczym się nie wyróżniający ode mnie, w zasadzie na tym samym poziomie, ale... jest z przodu. Dogonienie go jest zwiększonym wydatkiem energetycznym i po czymś takim utrzymanie prędkości, którą do niedawna się biegło bez wysiłku nagle pozostaje nadzwyczaj trudne. Z reguły nie utrzymuje się i odpada.

W swoich rozważaniach pomijam sytuacje, gdy ktoś zaczyna wolno i przesuwa się w stawce do przodu narastającym tempem - jest do tego przygotowany i tak zaplanował sobie rozegranie zawodów.

Otóż zaobserwowałem, że podczas zawodów triathlonowych stawka pływaków kształtuje się podczas pierwszych 400 metrów.
Podczas zawodów biegowych stawka kształtuje się na pierwszych dwóch kilometrach.

Potem można sobie płynąć lub biec tym samym tempem co zawodnik kilkadziesiąt lub nawet kilkaset metrów przed nami, i co? I nic! Na mecie wszystko będzie jasne: to on będzie przed nami.

Szczególnym przypadkiem jest maraton, gdzie przejście w klasyfikacji w górę, często zależy od ilości zawodników, którzy "spadają", niż własnemu forsowaniu tempa.

"Ustawiona" grupa "rozciąga się", ale do zmiany układu miejsc nie dochodzi. Jeśli na pierwszych metrach nie udało się znaleźć w pożądanej grupie, to trzeba czekać na finisz, z pełną świadomością, że można nie dogonić zawodników będących z przodu.
A więc nie finisz (nie w takim stopniu), nie rwanie tempa na dystansie, ale pierwsze (kilo)metry decydują o miejscu na mecie!

Płynie z tego jedna nauka:
musisz tak wystartować by być na zakładanym miejscu po jednej trzeciej wyścigu.



Można tę naukę przełożyć na wynik czasowy.
Po jednej trzeciej trwania wyścigu masz mieć zakładany międzyczas, jeśli go nie osiągniesz, to będziesz musiał się mocno starać, by odrobić stratę lub utrzymać zakładane tempo.

Można też spojrzeć na to z drugiej strony, czyli od strony mety.
Jeśli na jedną trzecią przed metą nie zajmujesz planowanego miejsca, to najprawdopodobniej już ci się nie uda tego zmienić (biegi ze specjalnie definiowaną taktyką pomijam w rozważaniu).



Udanych wyścigów!

Brak komentarzy:


podobało się, skorzystałeś? postaw kawę autorowi