I jakby tego było mało to w jednym sezonie.
4 lata temu pisałem o czymś innym niż trening sportowy, o czymś co może być dobrym przygotowaniem do rowerowych wyścigów długodystansowych, czyli o swoim bikepackingu, z Wrocławia nad morze i z powrotem.
Oprócz krótkiego opisu przygody i 1000 km trasy więcej tam miejsca poświęcam sprzętowi niż wytrzymałościowym przygotowaniom.
Za to poniżej przeczytasz o podnoszeniu objętości w kontekście wyścigów długodystansowych. Oparłem to na własnym przykładzie.
Jeśli nie jesteś Ironmanem przyzwyczajonym do długotrwałych jednostek treningowych, do pokonywania odległości w okolicach 180 km podczas zawodów i to między pływaniem, a bieganiem, a więc i do treningów rowerowych powyżej 100 km, to najpierw osiągnij taką objętość.
Można też taką jazdę realizować jako jazdę „tam” + nocleg i „powrót” następnego dnia lub kolejnego.
Tu przykład wyjazdu na DFBG do Lądka Zdroju (116 km):
https://www.strava.com/activities/11933087016
i powrót (też 116 km, choć inną trasą):
Wszystkie szczegółowe dane i zdjęcia znajdziesz na moim profilu:
4 lata temu pisałem o czymś innym niż trening sportowy, o czymś co może być dobrym przygotowaniem do rowerowych wyścigów długodystansowych, czyli o swoim bikepackingu, z Wrocławia nad morze i z powrotem.
Oprócz krótkiego opisu przygody i 1000 km trasy więcej tam miejsca poświęcam sprzętowi niż wytrzymałościowym przygotowaniom.
Za to poniżej przeczytasz o podnoszeniu objętości w kontekście wyścigów długodystansowych. Oparłem to na własnym przykładzie.
Jeśli nie jesteś Ironmanem przyzwyczajonym do długotrwałych jednostek treningowych, do pokonywania odległości w okolicach 180 km podczas zawodów i to między pływaniem, a bieganiem, a więc i do treningów rowerowych powyżej 100 km, to najpierw osiągnij taką objętość.
Tu taka "próba generalna" poprzedzająca z 88 kilometrami.
https://www.strava.com/activities/11126975435
100 km na rowerze to taki pierwszy „kamień milowy” do osiągnięcia.
100 km na rowerze po raz pierwszy jest przełomowym osiągnięciem, potem już wystarczy systematycznie przejeżdżać taką odległość.
I stopniowo podnosić objętość.
Dlaczego 100 km? Po pierwsze, to taka ładna, okrągła liczba i robiąca wrażenie. Po drugie czas jazdy około 3 godzin lub ponad 5 pozwala poczuć wszystkie niedogodności i niedopasowania pozycji, a więc daje możliwość poprawienia jej.
Można taką jazdę realizować jako jazdę, jak to mówią: wokół komina, co jest najczęstszym sposobem na wyjeżdżenia. Można wykorzystać warunki atmosferyczne, przede wszystkim wiatr w plecy!
Tu taki przykład 140 km:
https://www.strava.com/activities/11285472406
Jak można się domyślić wiało z południa.
100 km na rowerze to taki pierwszy „kamień milowy” do osiągnięcia.
100 km na rowerze po raz pierwszy jest przełomowym osiągnięciem, potem już wystarczy systematycznie przejeżdżać taką odległość.
I stopniowo podnosić objętość.
Dlaczego 100 km? Po pierwsze, to taka ładna, okrągła liczba i robiąca wrażenie. Po drugie czas jazdy około 3 godzin lub ponad 5 pozwala poczuć wszystkie niedogodności i niedopasowania pozycji, a więc daje możliwość poprawienia jej.
Można taką jazdę realizować jako jazdę, jak to mówią: wokół komina, co jest najczęstszym sposobem na wyjeżdżenia. Można wykorzystać warunki atmosferyczne, przede wszystkim wiatr w plecy!
Tu taki przykład 140 km:
https://www.strava.com/activities/11285472406
Jak można się domyślić wiało z południa.
Można też taką jazdę realizować jako jazdę „tam” + nocleg i „powrót” następnego dnia lub kolejnego.
Tu przykład wyjazdu na DFBG do Lądka Zdroju (116 km):
https://www.strava.com/activities/11933087016
i powrót (też 116 km, choć inną trasą):
https://www.strava.com/activities/11949498066
Aż w końcu, tak jak i u mnie, przyjdzie osiągnięcie kolejnego „kamienia milowego”, czyli 200 km.
Postanowiłem przejechać to na znanej sobie trasie (znanej odcinkowo) i przy okazji realizując swój stary pomysł i wypełniając po drodze kilka założeń:
1. wokół Wrocławia (miasto w którym mieszkam) z przejazdem przez prawie wszystkie satelickie miasteczka [Oborniki Śląskie, Trzebnica, Oleśnica, Jelcz-Laskowice, Oława, Sobótka, Środa śląska, Brzeg Dolny];
2. kształt miał być jak najbardziej zbliżony do koła z Wrocławiem w środku;
3. Minimum 200 km, by miało posmak brevetu.
Aż w końcu, tak jak i u mnie, przyjdzie osiągnięcie kolejnego „kamienia milowego”, czyli 200 km.
Postanowiłem przejechać to na znanej sobie trasie (znanej odcinkowo) i przy okazji realizując swój stary pomysł i wypełniając po drodze kilka założeń:
1. wokół Wrocławia (miasto w którym mieszkam) z przejazdem przez prawie wszystkie satelickie miasteczka [Oborniki Śląskie, Trzebnica, Oleśnica, Jelcz-Laskowice, Oława, Sobótka, Środa śląska, Brzeg Dolny];
2. kształt miał być jak najbardziej zbliżony do koła z Wrocławiem w środku;
3. Minimum 200 km, by miało posmak brevetu.
Gdy już 200 km było za mną, to trzeba było wyznaczyć kolejny cel. Jak łatwo się domyślić było to 300 km.
I tutaj chciałbym zwrócić uwagę na kilka aspektów, które mogą się przydać.
Różnica między 200 a 300 jest znaczna, ale nie wymaga już dodatkowych przygotowań. Przejeżdżasz 200, to i 300 przejedziesz!
Rolę wiodącą odgrywa wygoda pozycji, odpowiednia intensywność i właściwe odżywianie i nawadnianie.
Czym jest odpowiednia intensywność? To jest taka prędkość jazdy, która daje poczucie nieprzerwanej jazdy przez cały dzień, bez sapania, pocenia się, ścigania - po prostu jedziesz. Właściwe odżywianie też jest takie: je się i pije takimi porcjami i z taką częstotliwością, by nie doprowadzić do załamania.
I tutaj chciałbym zwrócić uwagę na kilka aspektów, które mogą się przydać.
Różnica między 200 a 300 jest znaczna, ale nie wymaga już dodatkowych przygotowań. Przejeżdżasz 200, to i 300 przejedziesz!
Rolę wiodącą odgrywa wygoda pozycji, odpowiednia intensywność i właściwe odżywianie i nawadnianie.
Czym jest odpowiednia intensywność? To jest taka prędkość jazdy, która daje poczucie nieprzerwanej jazdy przez cały dzień, bez sapania, pocenia się, ścigania - po prostu jedziesz. Właściwe odżywianie też jest takie: je się i pije takimi porcjami i z taką częstotliwością, by nie doprowadzić do załamania.
Są to tak mocno zindywidualizowane sprawy, że właśnie po to są jazdy na krótszych odcinkach by wiedzieć czym jest odpowiednia intensywność i właściwe odżywianie i nawadnianie.
No dobrze było 100, było 200, było 300 km.
Co po 300 km?
400 km!
Tę odległość postanowiłem przejechać jadąc nad morze, przy okazji realizując kilka założeń i planując kilka osobistych rekordów.
Ze względu na wiek (ech, niestety lata lecą) nie jeżdżę już tak szybko jakbym chciał. Na dodatek obciążony rower nie sprzyja rozwijaniu prędkości, które są podstawą podczas zawodów.
Moją ustaloną jest ok. 20 km/h (czyli mogę jechać i jechać) i tak sobie przeliczyłem prawdopodobny czas jazdy netto. To łatwe: odcinek 400 km podzielone przez prędkość daje czas jazdy 20 godzin. Do tego dochodzą przerwy na jedzenie (nie lubię jeść podczas jazdy), odpoczynek, przebieranie się, a więc doba - 24 godziny - powinny wystarczyć.
Odpowiedni odcinek znalazłem na mapie: Wrocław - Kołobrzeg. W zupełności wypełniał przyjęte założenia, nawet z nawiązką.
Co po 300 km?
400 km!
Tę odległość postanowiłem przejechać jadąc nad morze, przy okazji realizując kilka założeń i planując kilka osobistych rekordów.
Ze względu na wiek (ech, niestety lata lecą) nie jeżdżę już tak szybko jakbym chciał. Na dodatek obciążony rower nie sprzyja rozwijaniu prędkości, które są podstawą podczas zawodów.
Moją ustaloną jest ok. 20 km/h (czyli mogę jechać i jechać) i tak sobie przeliczyłem prawdopodobny czas jazdy netto. To łatwe: odcinek 400 km podzielone przez prędkość daje czas jazdy 20 godzin. Do tego dochodzą przerwy na jedzenie (nie lubię jeść podczas jazdy), odpoczynek, przebieranie się, a więc doba - 24 godziny - powinny wystarczyć.
Odpowiedni odcinek znalazłem na mapie: Wrocław - Kołobrzeg. W zupełności wypełniał przyjęte założenia, nawet z nawiązką.
Wyjechałem ok. 20:00 i dojechałem przed 20:00 następnego dnia.
No i proszę… można? Można!
Skoro mi się udało, to i jest to w zasięgu każdego. Wystarczy się tylko odpowiednio przygotować.
***
Kilka uwag na koniec:
No i proszę… można? Można!
Skoro mi się udało, to i jest to w zasięgu każdego. Wystarczy się tylko odpowiednio przygotować.
***
Kilka uwag na koniec:
Przy tak długiej jeździe wariant noc-dzień może nie każdemu odpowiadać. Może lepszy byłby dzień-noc, albo nawet dzień południe lub popołudnie-noc-dzień. Nie wiem. To także mocno zależy od osobistych preferencji, a zwłaszcza odporności na brak snu i odwagę w samotnej jeździe przez ciemny las.
Ja wybrałem wariant noc-dzień, bo na początku jechałem po trasach, które znałem, choć zamiast położyć się spać usiadłem na rowerze (kolejne 12 godz. bez snu).
Jazda w nocy i oświetlenie drogi.
Warto spróbować pojechać choć 1 godzinę w nocy, poza miastem, poza oświetlonymi drogami, by wiedzieć z czym trzeba się zmierzyć i jakie oświetlenie jest potrzebne, a jest to priorytetowe nie tylko ze względu na innych użytkowników dróg, ale na własne bezpieczeństwo jazdy, kierowania i prowadzenia w śladzie roweru, bo asfalty są w wielu miejscach kiepskie: dziurawe i kalafiorowate; a w nocy nie wszystko się zobaczy.
Siodełko, spodenki oraz krem/maść, to najważniejsze dopasowanie. Po to są jazdy z mniejszym przebiegiem niż doba na siodełku; właśnie te 100 i 200 km.
Może się zdarzyć, że dopiero po wielu godzinach poczujesz ból nadgarstków, szyi… cóż, przerwa i gimnastyka pomaga, choć nie na zawsze na długo.
Naucz się jeździć wolniej, jednostajnie i zapobiegać zapaściom spowodowanych brakiem sił, czyli zwracaj uwagę na systematyczne jedzenie i picie. Zlekceważysz na początku, bo jedzie się lekko i przyjemnie, a potem nie dojedziesz w zaplanowanym czasie.
To co? Widzimy się w 2025 na trasie?
***
Siodełko, spodenki oraz krem/maść, to najważniejsze dopasowanie. Po to są jazdy z mniejszym przebiegiem niż doba na siodełku; właśnie te 100 i 200 km.
Może się zdarzyć, że dopiero po wielu godzinach poczujesz ból nadgarstków, szyi… cóż, przerwa i gimnastyka pomaga, choć nie na zawsze na długo.
Naucz się jeździć wolniej, jednostajnie i zapobiegać zapaściom spowodowanych brakiem sił, czyli zwracaj uwagę na systematyczne jedzenie i picie. Zlekceważysz na początku, bo jedzie się lekko i przyjemnie, a potem nie dojedziesz w zaplanowanym czasie.
To co? Widzimy się w 2025 na trasie?
***
Wszystkie szczegółowe dane i zdjęcia znajdziesz na moim profilu: