sobota, 18 września 2021

Karkonosze, Triathlon Karkonoski, Maraton Karkonoski

To już koniec.

To ostatnie edycje dwóch świetnych wydarzeń sportowych.

Triathlon Karkonoski zwany Karkonoszmanem, i Maraton Karkonoski w roku 2021 po raz ostatni przyciągną na swoje trasy zawodniczki i zawodników, a potem... wraz z jesiennymi mgłami rozwieją się nad Śnieżką.



Szkoda. Lekkie ukłucie w sercu pozostanie, ale decyzji Roberta Gudowskiego nie będę krytykował, podważał, sprzeciwiał się. Po prostu ją zaakceptuję, bo wiem na jak trudnym terenie działa. I nie chodzi o góry, tylko o administrację i machinę urzędniczą. 

A i sami zawodnicy swoją roszczeniową postawą walnie też się przyczyniają do zniechęcania organizatorów.

Żal, ale i akceptacja...


Będzie mi tych startów brakować, bo w obu przypadkach uczestniczyłem w tzw. edycjach zerowych. 

Jak to było w przypadku Maratonu Karkonoskiego przeczytasz w tym miejscu: http://im226.blogspot.com/2008/08/maraton-karkonoski.html.

Jak to było z Karkonoszmanem przeczytasz w tym miejscu: http://im226.blogspot.com/2013/09/triathlon-karkonoski.html.


Karkonoszman w wydaniu zerowym, to magiczne pływanie w unoszących się znad wody mgłach.

Płaska tafla zalewu, bezwietrznie, pomarańczowe mgły rozświetlane wschodzącym słońcem, cisza i... rozchodzące się od kraula delikatne fale, które wygaszały się nim dotarły do brzegu.


To był taki moment, który wraz ze startowym skokiem z promu (Norseman - o tym było w tym miejscu: http://im226.blogspot.com/2011/08/norseman-extreme-triathlon-2011-cz-1.html),
zjazdem w ciemność pod ziemię (maraton w Seondershausen - o tym było w tym miejscu: https://im226.blogspot.com/2007/09/wycig-podziemnymi-grami.html) pozostaną ze mną na zawsze.

Nawet Maraton Karkonoski ma swoje mocne, wryte w pamięć doznanie, ale o tym za moment.


Wracając do Triathlonu Karkonoskiego cieszę się, że wziąłem udział w edycji zerowej, że na prośbę Roberta Gudowskiego, zwanego Gudosem lub Ojcem Dyrektorem zaprosiłem grupę triathlonistów, swoich zawodników i podopiecznych wyróżniając ich w ten sposób. 

Napawa mnie zadowoleniem fakt, że zarówno pierwszą, tę oficjalną, jak i tę ostatnią edycję wygrywali moi zawodnicy lub triathlonowi wychowankowie, a większość osób z zerowej edycji związała się na te wszystkie lata z Karkonoszmanem, startowo lub organizacyjnie.


***

Z Maratonem Karkonoskim nie mam już takich silnych powiązań. W nim nawet startowałem poza edycją zerową, nawet nie raz, i pamiętam taki rok, że była tak wielka nawalna ulewa, tak pioruny biły w okolicach Śnieżki i Równi pod Śnieżką, że trasa została skrócona o połowę, a byli też tacy, nieliczni co prawda, ale byli, którzy nie wyszli ze schroniska na start. 

Ale też pomiętam taki rok, że upał wyciągał ostatnią kroplę wody z zawodników, a oni bezwstydnie  prosili turystów o łyka z ich zapasów dźwiganych w plecakach.

Należy wspomnieć też o tym, że Maraton Karkonoski tak świetnie się rozwijał, że miał swoją organizacyjną kulminację zostając gospodarzem Mistrzostw Świata. Niewielu organizatorów stać na taką organizacyjną perfekcję.

Cóż... było, minęło. 

Cóż... można przytoczyć wiele poetyckich cytatów o przemijaniu, złotych myśli i filozoficznych porzekadeł. Sam mam ich sporo, ale po co?
Cóż... było, minęło. 
Kto zdążył wystartować - brawo!
Kto nie zdążył - gapa.
Czy będzie kiedyś jeszcze nam dane spotkać się na tych trasach w rywalizacji sportowej?
Zobaczymy.





Brak komentarzy:


podobało się, skorzystałeś? postaw kawę autorowi