Zaufanie w pracy trenerskiej
Temat trudny, niepopularny, nie poruszany w prasie fachowej, nie podnoszony w rozmowach, a bardzo ważny i determinujący pracę trenera z zawodnikiem i zawodnika z trenerem.
W świecie amatorskim, to na zawodniku, pośrednio poprzez wybór klubu/stowarzyszenia, spoczywa wybór trenera.
To zawodnik przeszukuje internet i szuka odpowiedniej dla siebie opcji, a gdy znajdzie nawiązuje kontakt.
Najczęściej potencjalny uczestnik zawodów ściąga sobie jakiś plan z internetu, oczywiście udostępniany za darmo i stara się go zrealizować.
Przyszły zawodnik o zasobniejszym portfelu kupuje jakiś plan w internecie i podobnie temu pierwszemu, stara się go jakoś zrealizować.
Płaci więc wymaga i czasami dostaje możliwość konsultacji i modyfikacji planu. A czasami nie.
Szuka rozwiązania w lokalnym klubie, w którym jeśli nie ma trenera, to liczy na spotkanie z zaawansowanymi i doświadczonymi zawodnikami i będzie mógł poddać się ich instruktażowi.
Gdy w takim klubie jest trener zdaje się na jego wiedzę, doświadczenie i umiejętności i to w nim pokłada ogromne zasoby zaufania, bo oczekuje dopasowanego do siebie planu, pomocy w doborze sprzętu, wybrania miejsc startów, odpowiedzi natychmiastowej na różnorakie naglące pytania, etc. i… przechodzi zawodniczą metamorfozę stając się doświadczonym zawodnikiem, ale gdy czegoś nie zrobi i gdy trenerowi o tym czymś nie powie, gdy na dodatek jeszcze coś mu nie wyjdzie, to zaczyna mieć do trenera pretensje.
Opiera się to na przekonaniu, że trener miał pomóc, dopasować, zindywidualizować i poprowadzić najlepszą drogą do sukcesu.
Z kolei trener jest przekonany, że zawodnik wie, że jest mu w stanie pomóc i doprowadzić optymalną drogą do sukcesu.
Obie strony swoje nastawienie inicjują obopólnym kredytem zaufania.
Dobrze, gdy zmieni się on w pełne zaufanie, ale nie zawsze się tak dzieje, bo z zaufaniem bywa bardzo różnie.
By potencjalny podopieczny miał łatwiejsze poszukiwania powinien zajrzeć na tę podstronę i pobrać „Zeszyt treningowy nr 1, pt. Jak wybrać trenera
oraz inne aspekty trenowania pod czyimś kierunkiem” [ link: http://im226.blogspot.com/2016/05/jak-wybrac-trenera.html ].
Zaufanie jest najważniejszą walutą, którą wymieniają się zawodnik z trenerem.
Przytoczę anegdotkę z życia trenera (autentyk, wersja skrócona i „ugrzeczniona”).
- Trenerze, nic z tego nie wyszło, nie złamałem 4 godzin w maratonie! Jesteś kiepskim trenerem! Mam cię dość!
- Ale to niemożliwe, przez ostatnie 2 miesiące biegałeś długie wybiegania w tempie lepszym o 30 sekund od oczekiwanego…
- Nie biegałem!
- Jak to? Przecież wysyłałeś dzienniczek i tam była odnotowana realizacja zgodna z planem.
- Ja tylko tak pisałem, żeby trenera nie martwić! Ale tego nie robiłem. Nawet nie wychodziłem na trening.
Zaufanie…
Jeszcze jedna anegdotka (też autentyk).
- Trenerze nie udało się, zabrakło, a miał być taki udany debiut.
- Niemożliwe! Co się stało?
- No bo… dzień przed startem przebiegłem maraton na próbę, bo nie wierzyłem (sic!), że się uda i czas był lepszy o ponad 15 minut od planowanego, ale nazajutrz, podczas startu, w ogóle nie miałem siły.
Zaufanie…
W swojej pracy ufam zawodnikom mimo przeróżnych doświadczeń w ich prowadzeniu, ale by zminimalizować błąd kolejnego planowania i by mieć możliwość oceny pracy chcę otrzymywać sprawozdania, wypełnione dzienniczki, a najlepiej przesłane pliki z zapisu treningu, etc.
Tylko w ten sposób uniknę świadomego oszustwa (patrz anegdotka nr 1); co prawda nie wiem czemu ono miało służyć, ale było, miało miejsce i nauczyło mnie „trzymania ręki na pulsie”.
Oczywiście w ten sposób nie postępują Zawodnicy, piszę dużą literą, by oddać im szacunek w wykonywanej pracy nastawionej na indywidualny sukces, a czasami piszę też o Trenerach (dużą literą), by odróżnić ich od „tzw. trenerów”, czyli osób, które są tylko nastawione na chwalenie podopiecznych i na zysk jaki dzięki nim uzyskują, a ich wiedza kończy się na własnym planie, który kiedyś wykonywali pod okiem Trenera i albo przepisują go innym w domyśle wiedząc, że ten plan albo komuś przypasuje, albo nie.
Wrócę do „trzymania ręki na pulsie”. Czy chcę przez to powiedzieć, że kontrola jest ważniejsza niż zaufanie? Nie. Zdecydowanie nie, bo ja najpierw ufam, że plan zostanie zrealizowany, a kontrola wykonania jest dla mnie przede wszystkim informacją z jakim skutkiem, a nie czy w ogóle, trening się odbył.
Uważam siebie za profesjonalistę, a raczej kogoś, kto usilnie w swojej pracy dąży do profesjonalizmu i oczekuję tego samego od Zawodnika.
I nie mam na myśli uzyskiwanego wyniku, a raczej uczciwości i rzetelności w podejściu do realizacji planu, prawdomówności i przekazywania wszelkich potrzebnych informacji.
Zauważyłem, że im wyższy poziom sportowy podopiecznego, tym lepsza jest z nim komunikacja, wymiana myśli i zaufanie do mojej, trenerskiej pracy. Pewnie wynika to, z doświadczania kolejnych sukcesów.
Trenujący ze mną zawodnicy wiedzą, że mogą porozmawiać ze mną zawsze, wszędzie i o każdej porze, na każdy temat.
I tak jak zawodnik ufa otrzymanemu planowi i postawionym zadaniom, tak ja ufam zawodnikowi w dobrze wykonywany trening. Najtrudniejsze zadania są wyzwaniem, ale nie są niemożliwe. Po to jest trener, by w sportach indywidualnych indywidualizował i dopasowywał plan. Czasami są to drobne zmiany nanoszone np. na ogólny plan dla grupy, czasami dopasowania do konkretnych dostępności związanych z pracą zawodową, czasami korekty spowodowane urazem czy chorobą, ale każde są istotne dla najlepszego rozwoju sportowego zawodnika.
Jeśli wspólna praca oparta jest na zaufaniu, to otrzymywanie informacji zwrotnej nie jest przykrym, czy wstydliwym obowiązkiem, a może nawet oszustwem. Spójrz jeszcze raz na początek, na obie anegdotki. Ta pierwsza to kompletny brak zaufania, ale ta drugiej już tak nie kwalifikuję; to raczej chwilowe zwątpienie.
Otrzymywanie informacji zwrotnej, to część kultury pracy sportowej. To powinność zawodnika, by trener mógł lepiej reagować na wszelkie wahnięcia i odstępstwa od wzorca, czyli przedstawionego planu. Jestem ciągle zdumiony tym, że osoby podejmujące trening, a najczęściej ma to miejsce w amatorskich klubach/stowarzyszeniach, unikają przekazywania informacji o treningu. Jeśli nie wierzą w wiedzę i umiejętności trenera, to dlaczego uczestniczą w jego zajęciach, dlaczego decydują się pobierać od niego plan?
Trener pełni rolę kierowniczą, opartą na zaufaniu zawodnika do niego, ale też i służebną wobec zawodnika, opartą na zaufaniu trenerskim.
W sporcie kwalifikowanym, w drodze do mistrzostw czy igrzysk, za pracą trenerską stoją duże pieniądze, zarówno dla zawodnika, menadżera, jak i trenera. Zaufanie ma podtekst materialny. W sporcie stricte amatorskim poruszamy się głównie po o wiele subtelniejszej sferze własnych ambicji i satysfakcji dopełniającej życie, a przez to zaufanie nabiera o wiele większego znaczenia.
Pora na kolejną anegdotkę w dwóch wariantach.
Wariant 1-szy.
Końcowe kilometry wyścigu:
- Przyspiesz!
- Nie teraz, nie mogę!
Za metą:
- Tak niewiele brakowało, a czuję się całkiem świeży. Mogłem dać z siebie więcej. Eee, nie jestem zadowolony.
Wariant 2-gi.
Początkowe kilometry wyścigu:
- Zwolnij!
- Ale po co? Będzie życiówka, że ho, ho!
Za metą:
- Ale mnie odcięło…, no, nie dałem już potem rady…
We współpracy opartej na zaufaniu trenerowi zależy na sukcesie zawodnika, gdyż jest też jego własnym sukcesem, ale tak samo jest z porażką! Nie zapominajcie o tym „tzw. trenerzy”! Dlatego trener z zawodnikiem i zawodnik z trenerem muszą się komunikować i to dość często, muszą wymieniać informacje, gdyż ich współpraca będzie najlepsza z możliwych, gdy siebie dobrze poznają. Im lepiej się znają, tym bardziej sobie ufają. Sukcesy wtedy smakują pełniej, a porażki nie są dotkliwe. Po prostu jest lepiej.
Nikt nie jest doskonały.
Zaczynamy współpracę z obopólnym kredytem zaufania i albo będziemy pracować na wspólny sukces, albo ten kredyt roztrwonimy.
Im dłużej pracujemy ze sobą, tym bardziej sobie ufamy, a pojawiające się błędy można sobie wybaczyć.
Ale gdy ktoś zrobi coś nie tak i zatai to, zmieni treść informacji zwrotnej, to zaufanie zniknie i współpraca stanie się niemożliwa.
W sporcie amatorskim nie powinno się tolerować oszustów, w każdej sferze i dziedzinie sportu.
Od współpracy z trenerem, przez udział w rywalizacji, aż po wybór imprezy sport opiera się na zaufaniu.
Ale jak historia nas uczy, już starożytni, dawno, dawno temu uciekali się do różnych podstępów, by wygrać, ale to już zupełnie inna opowieść.
***
Na koniec przeczytaj archiwalny wywiad ze mną na stronie Akademii Triathlonu z 2014 roku i znajdź te fragmenty o zaufaniu w relacji trener-zawodnik:
link: https://akademiatriathlonu.pl/wywiad-z-niezadowolonym-trenerem-grass-vs-sidor/
Ps.
I jeszcze zgrabnie podsumowujący twitt Lewisa Pugh:
Trust cuts 3 ways. I had to trust my team. They had to trust me. And I had to trust (and believe) in myself.
Zaufanie dzielę trzytorowo. Musiałem zaufać swojemu zespołowi. Oni musieli mi zaufać. A ja musiałem ufać (i wierzyć) sobie.
Zaufanie jest podstawą pracy zespołowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz