niedziela, 23 czerwca 2019

Rekord Polski, Europy, świata...

…czyli kiedy rekord mógłby być rekordem.

Świat polskiego triathlonu obiegła niedawno wieść, że Robert Karaś został rekordzistą Polski w triathlonie na dystansie długim (3,8 km pływania, 180 km jazdy na rowerze i 42,2 km biegania). 
Oprócz świetnego wyniku, 8:13 z sekundami, bo jest to świetny wynik obiektywnie, jest to doskonały pretekst by przyłączyć się do ogólnoświatowej dyskusji, która toczy się nad uznawaniem i samej zasadności (bądź nie) rekordów świata w triathlonie na długim i średnim dystansie wg WTC, czyli 226 km i 113 km; przypominam o tym, bo ITU inaczej klasyfikuje dystanse pod tymi nazwami. Poszczególne konkurencje rozkładają się następująco (226 km i 113 km): pływanie: 3,8 km i 1,9 km; jazda na rowerze 180 km i 90 km; bieganie 42,2 km i 21,1 km.



Bo czy można mówić o rekordzie?
Kibice sportu, zwłaszcza tacy ad hoc, każde osiągnięcie przynoszące poprawę wyniku ogłaszają mianem rekordu i krzyczą z dumą: "mamy rekord". Podobnie krzyczą co 4 lata: "mamy olimpiadę". I nie można ich za to winić. Znaczenie słów precyzyjnie definiowanych, w potocznym znaczeniu często nabiera innego kształtu i odmiennego znaczenia. W świecie fachowców jest to nie do pomyślenia. Precyzyjna definicja, tożsame rozumienie pojęć i szczegółowo opisane warunki pozwalają ustandaryzować dokonania i osiągnięcia niezależnie od miejsca rozgrywania zawodów sportowych.

Stąd jest rozróżnienie między rekordem a najlepszym wynikiem. Czy w triathlonie (226 i 113 km) mamy do czynienia z rekordami czy z najlepszym wynikiem? A może najlepszy wynik jest tożsamy z rekordem?

Nie zawsze tak się dzieje. 
Przykład maratonu pokazuje, że przez wiele lat społeczeństwo kibiców mówiło o rekordach świata, a grono fachowców o najlepszym wyniku na świecie. Trwał ten stan wiele lat, aż do momentu gdy skodyfikowano ustalenia dotyczące głównie trasy, a nawet przez pewien czas rodzaju wykorzystywanego sprzętu.
W ten sposób, gdy już mówiono o rekordach w maratonie, ten w Bostonie dalej był opisywany jako miejsce do uzyskiwania najlepszych wyników na świecie, ale nie do bicia rekordów. Próba Eliuda Kipchoge -1:59:59 - będzie próbą uzyskania najlepszego wyniku na świecie w maratonie, choć świat medialny będzie pokazywał i opisywał bicie i ustanowienie (pożyjemy, zobaczymy) rekordu. 



Przypomnę pokrótce:
W biegach ulicznych rekordy notowane są od 2003 roku. Dystanse są wskazane: 10, 15, 20, półmaraton, 25, 30, maraton i 100 kilometrów.
Trasa musi spełniać określone kryteria. Różnica poziomów między startem a metą nie może być większa niż 1 m na 1 km trasy, a odległość między startem a metą nie może być większa niż 50% długości trasy. Trasa musi być dokładnie wymierzona wg obowiązujących prawideł przez właściwą osobę (z uprawnieniami), by otrzymała atest, który jest ważny 5 lat. I uwaga, atest potwierdzający długość trasy, nawet z dokładnością do 1 milimetra, nie jest tożsamy z tym, by dana trasa spełniała wymóg ustanowienia rekordu.
Do tego dochodzi odpowiednia obsada sędziowska. Kontrola i spowodowanie by potencjalny rekordzista pokonał trasę po opomiarowanym przebiegu. 
I jeszcze jedno, dana impreza musi znaleźć się w odpowiednim kalendarzu imprez.
Jest jeszcze wiele drobnych, choć ważnych kwestii, które muszą być spełnione, by wynik był rekordem.
Gdy się je wypełni, a zawodnik uzyska najlepszy czas, to wtedy będzie rekord.
Tak się ma sprawa z maratonem (półmaratonem).

W triathlonie sprawa jest wielokrotnie bardziej kłopotliwa. Będę się odnosił do dystansu długiego (226 km), ale to samo dotyczy dystansu 113 km.
Najmniej problemów będzie sprawiało pływanie, choć rodzaj wody (słodka, słona), rodzaj zbiornika (rzeka, jezioro, morze), temp. wody (dopuszczenie lub nie pływania w piance), stan wody (fala, "lustro", prąd, pływ) będzie wpływało na wynik, ale mimo wielu czynników można przyjąć, że 3,8 km to będzie 3,8 km, choć może potrzebne będzie uściślenie, że trzeba wyjść w miejscu wejścia, by np. uniknąć płynięcia z prądem prawie 4 km. 
Zmierzenie i atestowanie trasy kolarskiej i biegowej, też nie będzie problemem. Można to zrobić z dokładnością do 1 cm. 
Ale może trzeba będzie podać warunek dodatkowy jak ma to miejsce w maratonie, np. zamkniętą pętlę, by choć suma wjazdów/wbiegów była równa sumie zjazdów/zbiegów, może odległość między startem a metą, a może sumaryczna wielkość przewyższeń?

I gdy mamy wymierzone 3 odcinki: do pływania, jazdy i biegania, i gdy mamy przyjęte warunki, które dany odcinek musi spełnić pozostaje najtrudniejsze... strefy zmian.
Jak zakwalifikować dobieg do strefy T1 po pływaniu, jak zakwalifikować bieganie w strefie, która może być bardzo rozległa, z rowerem?
Czy jest to dodatkowy dystans, czy może wliczyć go do dystansu maratonu?
A wtedy co z samym bieganiem maratonu, który może mieć np. o 2 km mniej?
Czy własny rower zawodnik ma samodzielnie wziąć i odwiesić na stojak?
Na przykład we Frankfurcie rower się oddaje za kreską, a sama strefa zmian T2 jest przez to niebywale krótka i szybka. 

A może dodać strefy do dystansu jazdy na rowerze. Zbyt naciagane?
Zresztą same trasy rowerowe bardzo często mają OKOŁO 180 km. Triathloniści wiedzą gdzie "upolować" niebywały wynik z jazdy bo trasa ma kilka kilometrów mniej.
Ale wg organizatora 226 km, to 226 km, i choć czasem można spotkać uściślenia typu 78 km jazdy i 41,5 km biegu, to ciągle są to zawody Ironman lub Challenge, a sama nazwa przenosi informację, która już w domyśle każe standaryzować odcinek konkurencji: pływanie na 3,8 km, jeżdżenia na 180 km i biegania na 42,2 km.
Niestety, trasa trasie nie równa.
Z tytułem mistrzowskim nie ma problemu, bo są to zawody w jednym miejscu i czasie dla wszystkich zainteresowanych posiadających kwalifikacje, kto wygra zostanie mistrzem.
A co z rekordem?
Czy wynik na trasie 3,6 km +172 km jazdy i 41 km biegu jest tożsamy z wynikiem uzyskanym na dystansie 3,9 km +181 km i 42,8 biegu? Kto będzie rekordzistą?
Czy krótka strefa zmian z udogodnieniami równa jest strefie zmian poprzedzonej np 800-metrowym dobiegiem i to pod górkę?
Może wyłączyć strefy zmian i mieć 3 atestowane odcinki?
Czy wtedy wynik mety nie byłby sumą 3 konkurencji. Jakie to proste! Ale tak się nie da.
Trzeba by było narzucić czasowe ograniczenia lub wymuszenia pozostawania w strefie zmian. To uderza już bezpośrednio w zasadność dyscypliny wielokonkurencyjnej, gdzie sprawność przejścia od konkurencji do konkurencji jest nierozerwalnie związana ze specyfiką dyscypliny.

2014, Stanisław Kowalski ustanawia rekord Europy 100-latków w biegu na 100 metrów: 32,79 s.

Organizatorzy nie ułatwiają zadania. Dla nich dystans 226 obowiązuje z definicji i nie musi oznaczać stanu faktycznego. Stanowi raczej umowny punkt odniesienia. Ironman czy Challenge (226 km), to 226 km z definicji i tylko z definicji. I już. Koniec, kropka. 
W konkurencjach lekkoatletycznych (stadion, atestowana droga), kolarskich (głównie tor), pływackich (basen krótki lub długi) sprawa jest jasna i prosta. Żaden z organizatorów nie odnotuje rekordu wymierzając odcinek za krótki, ba, nawet warunki zewnętrze (wiatr) mogą wykluczyć uzyskanie rekordu mimo ustanowienia najlepszego wyniku. 
W triathlonie na długim dystansie jest inaczej. 
Za to każdy ze mną się zgodzi, że chciałby pobiec maraton (42195 m), a nie inny dystans, chciałby przejechać 180 km, a nie inną odległość i chciałby przepłynąć (sic!) 3,8 km i z tym dystansem może być największy kłopot. Dlaczego? Albowiem często start jest z brzegu (wbieg do wody), a pływanie kończy się wybiegiem do maty mierzącej czas na brzegu. Jak z tego można wnosić pływanie może się skrócić o kilkadziesiąt metrów. Wydać atest na 3,8 km, czy nie? 
Lecz najwięcej trudności będą stanowiły strefy zmian. Dobiegi, wybiegi, wielkość, sposobu oddawania sprzętu, etc.

Czy zatem dałoby się przyjąć modelowe rozwiązanie, które pozwoliłoby na ustanowienie rekordu w triathlonie na dystansie 113 km i 226 km? 
Na pewno tak i nad tym się dyskutuje na świecie.
Jeśli za punkt wyjścia przyjmie się nienaruszalność dystansów, to uściślenia będą wymagać tylko strefy zmian. Ale wtedy 113 km i 226 km będzie oznaczało tylko dystanse poszczególnych konkurencji, bo strefy zmian wydłużą dystans ostateczny. Czy suma dystansów ma być nienaruszalna, a strefy zmian powinny być wliczone do kolejnych konkurencji? Nie wiadomo.
A i tak jeszcze pozostanie profil i przebieg trasy, który przy odcinku kolarskim jest najważniejszy i mogący mocno wpływać na wynik końcowy.

Pytań można by postawić jeszcze więcej, tak jak i namnożyć wątpliwości, na dodatek uzyskać na nie wiele różnych i to każdorazowo prawidłowych odpowiedzi. 
Trzeba w takim wypadku któreś wybrać i na jakieś rozwiązania się zdecydować i przyjąć je jako obowiązujący standard. Będą trasy, na których będzie się bić rekordy, będą takie, na których będzie to niemożliwe. Jak to wpłynie na bilans ekonomiczny organizatora? I w ten sposób jeszcze mocniej komplikuje się debata nad rekordem.

Warto zastanowić się nad tym i starać się wypracować choć na krajowym podwórku wiodący standard by rekord był rekordem, a nie najlepszym wynikiem.
Ale może się też tak okazać, że nigdy się tego nie uda zrobić.
Na razie zostańmy przy tym, że jeżeli zawodnik znajdzie trasę odpowiednio sklasyfikowaną przez organizatora i ustanowi najlepszy wynik to będzie rekordzistą.
Takim go okrzykną kibice. Tak go przedstawią media.
Na razie tak jest, ale czy będzie? Bo tak jak maraton doznał swojego uściślenia, tak może kiedyś przyjdzie pora na triathlon długiego dystansu. 

A może nigdy to nie nastąpi? 

Brak komentarzy:


podobało się, skorzystałeś? postaw kawę autorowi