Jest to jedno z najczęściej zadawanych pytań, a wynika z wątpliwości przeciętnego pływaka o słabej dyspozycji w amatorskim triathlonie od sprintu po długi dystans, a dotyczy sensu wkładanej pracy w osiągany rezultat. Po co tyle pływać skoro można jeździć?
Wracając do tytułowego pytania trzeba postawić jeszcze jedno:
Po pierwsze:
Dla kogo jest ważne pływanie, a dla kogo jest na ukończenie.
👇
Pływanie jest ważne i powinno być traktowane priorytetowo:
- Dla wyścigów na krótkich dystansach
- Dla byłych pływaków (więc w dalszym ciągu bardzo szybko pływających)
- Dla walczących o czołowe miejsca w kategoriach wiekowych lub nawet open i to w dwóch przypadkach. Gdy walczą o takie miejsca tylko w pływaniu oraz gdy liczą się w końcowej rozgrywce po trzech konkurencjach.
- Dla tych, którym bardzo, ale to bardzo, zależy na poprawie wyniku i/lub wygrywaniu zawodów.
W powyższych przypadkach należy na pływaniu postawić mocny i znaczący akcent treningowy i to mimo powszechnej opinii, że po co pływać, jak można w tym czasie jeździć na rowerze.
Kiedy zatem można odpuścić pływanie?
Pływanie „na ukończenie” jest przeznaczone dla tych, którzy nie spełniają wymienionych wymagań przewidzianych dla pływania, które powinno być ważne i priorytetowe.
Jak często?
Pływak jest na basenie nawet codziennie.
Triathlonista z reguły do 5 razy, najczęściej jest to 2-3 razy w tygodniu, bo triathlonista uważa, że 2-3 razy w tygodniu wystarczy. Czy na pewno?
Jeśli pływanie jest ważne, to najpewniej będzie to za mało i powinno celować się w 4-5 zajęć w tygodniu.
Jeśli chce się w miarę komfortowo ukończyć, może nawet z dość dobrym wynikiem, etap pływania podczas zawodów, to przedstawione 2-3 wejścia na basen są optymalne.
Jeśli jest się słabym pływakiem, nie lubi pływania i nie chce doskonalić tej umiejętności, a w zamian chce się ukończyć w limicie czasu, to może się okazać, że i 1 raz w tygodniu wystarczy.
A może czasami lepiej w ogóle nie chodzić na basen?
Tę dość kontrowersyjną tezę rozwinę na końcu w zapowiadanej analizie przypadku.
Co ogólnie daje częstotliwość pływania w tygodniu?
- 1 raz w tygodniu, to taka dawka z cyklu „pamietam, że umiem pływać”. Progowa, by utrzymać pamięć mięśniową i nic więcej. Odbywa się na minimalnym wysiłku, nie rozwija, regresu też nie ma, bo wolniej się nie da, technika jest niezadowalająca; całość odbywa się na bodźcach podtrzymujących. Takie status quo na bardzo niskim poziomie sportowym.
- Pływanie 2 razy w tygodniu, to już zachowanie wypracowanej poprawy (jeśli taka następuje, np. poprzez liczne starty w sezonie) lub znaczące opóźnianie regresu wynikającego z wieku i fizjologicznego obniżania możliwości.
- Pływanie 3 razy w tygodniu: zgodnie z teorią istnieje bardzo duża szansa na poprawę techniki, motoryki, a zatem i wyniku.
- Pływanie 4, a nawet 5 razy w tygodniu, to już gwarancja znaczącego postępu lub utrzymania wysokiego poziomu.
Wiąże się to z przeznaczanym czasem, bo typowy trening na basenie brutto, czyli od wyjścia z domu do powrotu do domu, to z reguły od 2 i pół godziny do 3 i pół godziny poświęconeej na trening.
Łatwo policzyć, że obciążenie czasowe treningiem zajmie:
1 x tyg. = np. 3 godz.
4 x tyg. = 12 godz.
To też jest jedna z przyczyn „odpuszczania” pływania.
Jest też w tym jeden haczyk.
Wykorzystanie czasu basenowego na przewidzianą jednostkę pływania.
Znacząca większość, czyli prawie wszyscy przychodzący na basen, „muszą” być w wodzie od gwizdka do gwizdka (z reguły 60 min); nawet jeśli są w stanie zrobić przewidzianą jednostkę treningową np. w 40 minut.
W tym przypadku też mam treningową sugestię dla pływaków „na ukończenie”:
lepiej częściej, a krócej, niż rzadziej a dłużej.
Lepiej być 2 razy w tygodniu na basenie na 30 minut efektywnego pływania, niż być w wodzie 60 minut, zwłaszcza gdy po 30 minutach technika się załamuje, zmęczenie narasta i tylko bodziec termiczny działa, nic więcej.
Jednak długi dystans (3,8 km pływania) może wymagać kilku dłuższych sesji; trzeba to uwzględnić w przygotowaniach.
Ogólna porada jest taka:
3 razy w tygodniu po 45-60 minut powinno wystarczyć.
Czy z tego ująć czy do tego dołożyć każdy sam zdecyduje określając ważność i znaczenie pływania w swoich własnych wyścigach.
Można także speriodyzować pływanie w zależności od sezonu pogodowego (pory roku) i terminu zawodów.
I to teraz pokażę na przykładzie analizy przypadku.
Pływanie przeciętne.
Kilka lat treningu pływackiego nie przyniosło znaczących zmian, ale poprawa była, choć o niewielkim przyroście.
Ustaliliśmy, że trzeba zaryzykować i…
Nie tylko zejść okresowo do 1 jednostki treningowej pływania, ale w okresie zimowym w ogóle z niego zrezygnować.
Ogromną zaletą był zaoszczędzony czas i zminimalizowanie wystąpienia przeziębienia lub nawet choroby, o co w zimie nie trudno np. wychodząc rozgrzanym i nie wysuszonym z basenu.
Brak pływania przez kilka miesięcy został skompensowany treningiem siłowym z gumami, który był najbliższy domowej symulacji pływania.
Po tych miesiącach i ok. 1 miesiąca rozpływania 2 x tyg. (jest to bardzo ważne, bo pamięć mięśniowa i czucie wody w zasadzie przestało istnieć i trzeba było je wydobyć z zakamarków ciała) nastąpiła standardowa bateria testów, czyli 200 m i 400 m w celu obliczenia prędkości krytycznej (CSS) oraz sprawdzianu na 2000 m.
I jak to wyglądało na przestrzeni lat:
Jesień 2016 - 4:34 i 9:19 - CSS=2:23
Jesień 2017 - 4:05 i 8:45 - CSS=2:20
Jesień 2018 - 3:58 i 8:22 - CSS=2:12
Jesień 2019 - 3:57 i 8:23 - CSS=2:13
I pojawiła się pandemia covid-19 grzebiąc dalszy rozwój i wprowadzając przymusową przerwę.
Potem nastąpił przeskok na inny wysiłek sportowy i powrót w 2022 roku do triathlonu.
Po zimie „na gumach” wiosenny test przyniósł nastepujące wyniki:
Wiosna 2023 - 4:08 i 8:29 - CSS=2:11
Porównaj te wyniki z jesiennymi 2019 roku.
Jesień 2019 - 3:57 i 8:23 - CSS=2:13
Można postawić tezę, że w tym przypadku, rezygnacja z zimowego pływania znacząco nie upośledziła wyników uzyskiwanych przez zawodnika AB, a nawet przyniosła zaskakującą poprawę prędkości krytycznej.
Choć w ogólnej ocenie ciągle jest to ten sam poziom sportowy.
Test powyższy (400 + 200) i wyznaczenie prędkości krytycznej jest dość wiarygodny w odniesieniu do krótszych dystansów i w zasadzie nie powinno się ekstrapolować wyników ponad 1500 m.
Dlatego w celu określenia dyspozycji tlenowych, wytrzymałościowych trzeba sięgnąć po test na 2000 metrów.
Zaznaczę tylko istotne daty:
Sezon 2018/2019 - 43:35 (~@2:05) oraz 44:49 (~@2:07)
Wiosna 2023 - 45:17 (~2:08)
W tym przypadku widać pogorszenie, ale nie jest to załamanie i wydaje się, że odbudowanie formy już w wodach otwartych powinno przynieść utrzymanie wyniku pływania podczas zawodów na poziomie sprzed paru lat.
Dlatego mogę wyciągnąć wniosek na podstawie analizy przypadku, że w przypadku słabszych pływaków (wynik) można się pokusić o rezygnację z zimowego treningu basenowego, kompensację specyficznej pracy ćwiczeniami siłowymi symulującymi pływanie (tzw. gumy) i wczesnosezonowym rozpływaniem basenowym, które de facto jest przygotowaniem do szybkiego wejścia do wód otwartych.
Takie postępowanie pozwoli uzyskać prognozowany wynik podczas zawodów na poziomie wcześniejszych.
***
Być może i Ty czytelniku, który jesteś słabym pływakiem bez wyraźnych postępów będziesz chciał spróbować zaoszczędzić zimą kilka godzin na treningu pływackim w basenie?
Kluczowymi, trzema elementami są:
- Zimowy trening z gumami.
- Wczesnowiosenne rozpływanie basenowe z testami (w zależności od wyników dalsze postępowanie; to jest bardzo ważne!);
- Szybkie, czyli wiosenne (ew. późnowiosenne) wejście do wód otwartych (co wcale nie musi być przyjemne, bo woda jeszcze zimna).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz